Forum Nieoficjalne forum o Krzysztofie Ibiszu Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

NA ŻYWO

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieoficjalne forum o Krzysztofie Ibiszu Strona Główna -> ARTYKUŁY Z PRASY
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:59, 08 Lis 2009    Temat postu: NA ŻYWO

NA SZCZEBLACH KARIERY

Do niedawna w Polsce zrobienie kariery przed czterdziestką graniczyło niemal z cudem. Dziś kariery dwudziesto-trzydziestoparolatków nikogo już nie dziwią. Przedstawiamy niektóre z nich.


[link widoczny dla zalogowanych]

Krzysztof Ibisz, dziennikarz

Jedna z najbłyskotliwszych karier telewizyjnych ostatnich lat. Dziennikarz i prezenter Jedynki. Laureat Wiktora '94 - nagrody publiczności, uznany też za Telewizyjną Osobowość Roku. Z wykształcenia aktor. W poprzedniej kadencji Sejmu poseł Partii Przyjaciół Piwa. Swoją pracę w telewizji rozpoczął pod okiem Bożeny Walter od programów dla dzieci i młodzieży "5-10-15" i "Klub Yuppies". Prowadzi jeden z najpopularniejszych chyba telewizyjnych teleturniejów - "Czar Par". Ma 30 lat. Stan cywilny - wolny.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez SERDUSZKO dnia Śro 13:29, 11 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:14, 09 Lis 2009    Temat postu:

nr 20 - 30 września - 13 października 1997 r.

KRZYSZTOF IBISZ: ZROBIĘ WSZYSTKO ALBO NIC


[link widoczny dla zalogowanych]

W życiu można osiągnąć wszystko albo nic. Krzysztof Ibisz jest na najlepszej drodze, by zgarnąć całą pulę.

[link widoczny dla zalogowanych]

Postawił wszystko na jedną kartę: zrezygnował z roli gwiazdy w publicznej telewizji, by jeszcze raz zaufać Bożenie Walter, która jest dla niego wzorem profesjonalizmu. W Nowej Telewizji jej męża, Mariusza Waltera, realizuje razem z zespołem teleturniej pt. "Wszystko albo nic".

- Ideę programu wymyślił Mariusz Walter, ale całą resztę i scenariusz tworzymy sami - mówi Krzysztof Ibisz. - Jest to bardzo dobry teleturniej rodzinny, a ja obiecuję, że z programu na program będzie jeszcze lepszy. Jest przede wszystkim oryginalny i nasz, polski.

[link widoczny dla zalogowanych]

Autorzy teleturnieju nie silą się na żadne zachodnie licencje. Widzowie będą mogli spędzić czas nie tylko miło, bowiem podczas trwania programu Krzysztof rozmawia o tym, co w życiu jest naprawdę ważne. Wspaniałą rozrywkę gwarantują także znakomici goście. W pierwszym programie będzie to zespół De Su, Przemek Saleta i Krystyna Kofta. Przewidziane są ciekawe konkursy, świetna muzyka, dobra grafika. Jednak najważniejszymi postaciami widowiska są przede wszystkim kochające się wielopokoleniowe polskie rodziny.

- Niczego nie udajemy. Bohaterowie teleturnieju naprawdę się starają. Męczą się, pocą, stresują. Mogą przecież wygrać wszystko albo nic - uśmiecha się Krzysztof.

Nowa Telewizja Mariusza Waltera jest dla Krzysztofa wyzwaniem, kolejną przygodą, sposobem na sprawdzenie i potwierdzenie własnych możliwości. Kocha tę robotę, lubi brać udział w dużych przedsięwzięciach. Nie umie żyć bez walki i ciągłych wyzwań. W ten sposób zaspokaja swoją ambicję - albo się sprawdzi, albo nie. Na ogół mu się udaje.

Jest wspaniałym show-manem, co udowodnił prowadząc przez kolejne trzy lata popularny teleturniej "Czar Par". Ma ogromnie dużo entuzjazmu, którym potrafi zarazić swoich współpracowników, wzbudzić w nich głęboką wiarę w sens tego, co robią. Jest absolutnym profesjonalistą. Wymaga wiele od innych, ale przede wszystkim od siebie.

[link widoczny dla zalogowanych]

- To zmusza i zobowiązuje do pracy na najwyższych obrotach - twierdzi producent tego programu, Janusz Franke. - Krzysztof to bardzo dobry organizator, a jako szef jest szalenie wymagający i szybko podejmuje decyzje - mówi jego asystentka Patrycja Hanczakowska. - A poza tym jest wspaniałym człowiekiem. Widzi, że jesteśmy ludźmi, a nie maszynami do pracy. Pamięta o naszych imieninach, urodzinach. Stanowimy taką swoistą rodzinę. Razem pracujemy, bawimy się, chodzimy do kina, a gdy się rozstajemy, tęsknimy za sobą. Jeżeli tylko Krzysztof będzie chciał z nami dalej pracować będziemy zawsze tam, gdzie on - dodaje jego asystentka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:16, 09 Lis 2009    Temat postu:

nr 3 - 03-16.02.1998 r.

TRAFIONY! ZATOPIONY!


Zrobiła na Krzysztofie Ibiszu wrażenie... Wysoka, zgrabna jak modelka, świetnie ubrana i przede wszystkim dowcipna. Nie oparł się jej urokowi.

Kiedy jesienią minionego roku zaczęli się spotykać, chcieli jak najdłużej utrzymać wszystko w tajemnicy. Pragnęli uniknąć atmosfery sensacji, a nawet skandalu, jaka towarzyszy związkom osób publicznych. A zwłaszcza takiego idola telewizyjnego, jakim jest Krzysztof Ibisz.

Niestety, nie udało się na długo zataić, że tworzą zakochaną parę. Wystarczyło, że kilka razy pokazali się razem na salonowych imprezach i już dziennikarze zaczęli węszyć. Ania nie wzięła pod uwagę tego, że rodzące się uczucie jest widoczne z daleka: w gestach, uśmiechach, spojrzeniach...

Poznali się we wrześniu dzięki Marcinowi Tyszce, który robił znanemu prezenterowi zdjęcia. Gdy fotograf przedstawił mu Annę, wrażenie było bez mała piorunujące. Krzysztof od razu wiedział, że poznał wyjątkową dziewczynę. Jednak cały miesiąc upłynął od pierwszego spotkania, nim zaczęli się spotykać na serio.

Najpierw musieli uporządkować swoje prywatne sprawy. Ania rozstała się z narzeczonym - Marcinem Rywinem. Zwierzyła się przyjaciółkom, że było to nieuniknione. Marcin był zbyt zaborczy, chciał całego jej czasu. Dzieliła ich różnica charakterów, mieli całkiem inną wizję życia.

[link widoczny dla zalogowanych]

Już nie kryją swych uczuć. Teraz zakochany Krzysztof całuje Anię nawet wtedy, gdy patrzą fotoreporterzy.

Czym go ujęła?

Ania Zejdler jest dziewczyną niezależną, ma wobec swojej przyszłości określone plany. Najpierw musi skończyć studia - italianistykę i prawo. No i stawia pierwsze kroki jako dziennikarka. Uwielbia robić wywiady, poznawać ciekawych ludzi, którzy mają coś do powiedzenia. Zamierza sprawdzić swoje umiejętności jako reporterka w jakimś bardzo dobrym tytule prasowym. Do tego potrzebuje czasu i wsparcia osoby, która będzie rozumiała ją i jej dążenia.

Z Krzysztofem są podobnymi, godnymi siebie partnerami: ambitnymi, ukierunkowanymi na sukces. Miłość? Tak. Ale praca też jest ważna. No i dobrze, gdy można o tej pracy wieczorem przy lampce wina pogadać.

Na razie raczej o pracy nie rozmawiają. Ania ma sesję egzaminacyjną, więc wkuwa. Źle by się czuła, gdyby z powodu chłopaka zawaliła jakiś przedmiot. A że uczy się w domu u Krzysia? Jego i tak tam nie ma. Cały dzień spędza w TVN. A gdy zjawia się wieczorem, idą gdzieś poszaleć. Chodzą na wiele imprez, lubią tańczyć - na parkiecie tworzą zgrany duet.

Kochają podróże, więc planują wyjazdy. Wkrótce wybierają się w Alpy na narty. A niedługo potem do Włoch, do Rzymu, co Ani jako studentce italianistyki jest potrzebne również zawodowo, języka zresztą już szlifować nie musi, zna cztery: angielski, francuski, włoski i hiszpański. Do tego jej rodzice przywiązywali wielką wagę - francuskiego zaczęła się uczyć już w podstawówce. A maturę zdawała w Ameryce.

Ania jest dziewczyną nowoczesną, na miarę XXI wieku. Sporo już umie, chociaż ma zaledwie 22 lata. Prawo jazdy też zdobyła bez problemu i jeździ własnym samochodem - teraz - renault megane. W torebce nosi telefon komórkowy, dzięki któremu zawsze może zadzwonić do Krzysia. Są więc ze sobą cały czas w kontakcie, informując się nawzajem o każdym kroku. On otacza ją opiekuńczym ramieniem, wychodzi np. na dworzec, gdy Ania wraca z delegacji.

Rodzice już wiedzą...

Ich związek, choć jeszcze tak krótki, wygląda na poważną sprawę. Spędzili razem Wigilię. Krzysztof wraz z mamą został zaproszony przez rodziców Ani do ich domu pod Warszawą. Oczywiście pod choinką było mnóstwo prezentów. Jeden z nich - srebrny zegarek od Gucciego, który Ania Zejdler nosi na ręce, podarował jej właśnie Krzysztof. Drugiego prezentu wysłucha - jest to zestaw płyt jazzowych Elli Fitzgerald.

Sylwestra spędzili w warszawskiej restauracji, w gronie bliskich kolegów, na pełnym luzie. Zresztą widać to na naszych zdjęciach. Wyglądają na bardzo szczęśliwych. Żadne plotki czy złośliwe donosy prasowe o rzekomych romansach Ibisza podparte fotkami sprzed roku nie są w stanie zakłócić ich szczęścia. Choć trochę kłują. Jedno jest pewne - dawno nie widziano Krzysztofa w tak świetnym humorze i odprężonego. Czyżby to Ania Zejdler była kobietą jego życia?

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:39, 09 Lis 2009    Temat postu:

nr 16 - 04-17.08.1998 r.

KRZYSZTOF IBISZ & ANNA ZEJDLER - GDZIE WYBUDUJĄ SWÓJ DOM?


[link widoczny dla zalogowanych]

Choć pobrali się w wielkiej tajemnicy w drugą sobotę czerwca, to zdradziła ich uroczysta kolacja w "La Boheme". Ale tak naprawdę wydarzeniem towarzyskim będzie dopiero ślub kościelny 5 września. Ania i Krzysztof już sprawili sobie prezenty: kupili działkę w Konstancinie pod Warszawą, gdzie postawią swój dom i spędzili cudowny tydzień w Paryżu.

[link widoczny dla zalogowanych]

Suknia ślubna Ani będzie w kolorze perłowobiałym, oczywiście długa aż do ziemi i uszyta na miarę. Krzysztof wystąpi we fraku.

Chociaż przed ślubem Ania i Krzysztof mają huk roboty i załatwiania różnych spraw, intensywnie korzystają z pory wakacyjnej.

[link widoczny dla zalogowanych]

W mieście miłości

Tydzień spędzili w Paryżu, ukochanym mieście Ani, gdzie jeździ od dziecka. Tym razem zabrał ją tam narzeczony.

- Krzyś chciał, byśmy razem odwiedzili moje ulubione miejsca: Dzielnicę Łacińską, Rue Mouffetard i Saint Germain Des Pres - mówi Ania. Narzeczeni odbyli też przejażdżkę statkiem po Sekwanie i spacerowali po Polach Elizejskich. Wojciech Fibak użyczył im gościny w swoim apartamencie w centrum miasta, więc wszędzie mieli blisko. Tenisista jest z młodą dziennikarką zaprzyjaźniony od czasu, gdy przeprowadzała z nim wywiad. Sympatię przeniósł też na jej narzeczonego.

Wieczorami Ania i Krzysztof spacerowali po Montmartre i wstępowali do uroczych kafejek, których jest tam mnóstwo. Krzysztof zajadał się ślimakami. Uwielbia francuską kuchnię, ale Ania woli włoską. To była podróż sentymentalna. Paryż zawsze już kojarzyć się im będzie z ich miłością, podobnie zresztą jak Rzym, gdzie Ania usłyszała pytanie: czy chcesz zostać moją żoną?

[link widoczny dla zalogowanych]

Rozpiera ich duma

Dwa dni po powrocie z Francji Ania i Krzysztof wyjechali na wakacje nad morze. Jako wodne znaki: on - Ryby, ona - Skorpion - kochają sporty wodne. Dziennikarz świetnie pływa na desce surfingowej, a teraz uczy tej sztuki Anię.

Na razie nie zaprzątają sobie głowy tym, jak będzie wyglądało ich dalsze życie. Wiadomo na pewno, że zaczną niedługo budować dom w Konstancinie. Wymarzyli sobie parterowy bungalow. Z pewnością wezmą też psa ze schroniska, choć Ania boi się tam pojechać, ponieważ najchętniej zabrałaby wszystkie psie nieszczęścia. Póki co, mieszkają u Krzysztofa na warszawskim Ursynowie. Ania przywiozła swój komputer i podręczniki, powiesiła obrazy, które razem kupili w galeriach. Nadała wnętrzu kobiecego ciepełka.

Czeka ich pracowity rok. Krzysztof zaczyna na Uniwersytecie Warszawskim studia doktoranckie z zakresu dziennikarstwa. Ania będzie zaliczać czwarty rok również na Uniwersytecie. Mówią, że są z siebie dumni - to znaczy ona z Krzysztofa, a Krzysztof z Ani. Wszystko więc zapowiada się - odpukać - wspaniale.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:28, 10 Lis 2009    Temat postu:

nr 19 - 15-28 września 1998 r.

ŚLUBNY HIT SEZONU!


[link widoczny dla zalogowanych]

Tłumy zaproszonych gości i setki warszawiaków nawet nie zauważyły, że gdy państwo młodzi zaczęli wypowiadać słowa ślubnej przysięgi, spadły nagle mosiężne świeczniki. Natomiast wszyscy dokładnie usłyszeli, że Krzysztof Ibisz zamiast powiedzieć: "i nie opuszczę cię aż do śmierci", oświadczył: "i nie dopuszczę cię...". Obserwatorzy uznali, że to dobry omen na przyszłość.

[link widoczny dla zalogowanych]

Goście

Na obiad weselny w Bristolu przybyło 70 osób. Obok młodej pary zasiedli rodzice Anny, mama Krzysztofa oraz świadkowie: Karolina Wajda i Luck Tomasino (TVN). Wśród gości wypatrzyliśmy m.in. Mariusza Waltera, Henryka Machalicę z żoną, Justynę Steczkowską, Tomasza Lisa z Kingą Rusin, Wiktorię Padlewską, córkę Beaty Tyszkiewicz, Paulinę Smaszcz. Zaproszona Jolanta Kwaśniewska przysłała młodym życzenia.

[link widoczny dla zalogowanych]

Tak rozpoczął się ślub sezonu transmitowany przez stację TVN, której Krzysztof Ibisz jest gwiazdą.

Stroje

Najpiękniejsza kreacja należała do Ani: długa ciągnąca się po ziemi suknia, uszyta na wzór stroju bohaterki filmu "Lampart". Krzysztof nosił ciemny surdut z perłowoszarą kamizelką. Luck Tomasino wystąpił w wytwornym żakiecie, zaś Karolina Wajda w eleganckiej rdzawobrązowej sukni, którą dostała w prezencie od mamy, Beaty Tyszkiewicz. Jej siostra Wiktoria Padlewska prezentowała jasne spodnie i brązowy żakiet. Sensację budziła kreacja Pauliny Smaszcz: czarna, na wąskich ramiączkach, ozdobiona błyszczącymi lamówkami. Kontrastem do niej był bardzo seksowny, biały strój Justyny Steczkowskiej.

[link widoczny dla zalogowanych]

Podano...

...wędzonego łososia, krewetki, sandacza a'la Radziwiłł (na przystawkę). Głównym daniem obiadu weselnego była kaczka pieczona z duszoną czerwoną kapustą i sosem kardamonowym. Pito wina: Michel Linch i Chateau Michel Linch. Serwowano deser orzechowy, potem państwo młodzi kroili 3-piętrowy tort.

[link widoczny dla zalogowanych]

Obok Ani i Krzysztofa, Karolina Wajda oraz Tomasz Lis z żoną Kingą Rusin.

Noc poślubną małżonkowie spędzili w hotelowym apartamencie.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:33, 11 Lis 2009    Temat postu:

10.07.2000 r.

ANNA I KRZYSZTOF IBISZOWIE: DOPIERO TERAZ CHCĄ MÓWIĆ O DZIECKU


[link widoczny dla zalogowanych]

Od dawna plotkowano, że juz wkrótce Anna i Krzysztof Ibiszowie będą rodzicami. Ale oni zachowywali milczenie. Ani nie potwierdzali, ani nie dementowali tych pogłosek, tylko nam zdecydowali się powiedzieć, jaka jest prawda...

Spotykamy się w firmie Ibisz Media Productions. Za oknami panuje bezlitosny upał, a tu sympatyczny chłód i nieskazitelna biel. Anna oparta na ramieniu Krzysztofa... Szczęśliwi ludzie.

[link widoczny dla zalogowanych]

Ten rok przynióśł w życiu Krzysztofa Ibisza ważne zmiany. Wiosną dziennikarz (najpierw TVP, potem TVN, teraz Polsatu) założył firmę producencką.

Czy oczekiwanie na narodziny dziecka jest dla was czasem nadziei czy niepokoju?

Ania: Wielkiej nadziei, bo jesteśmy bardzo szczęśliwi, że mamy szansę zostać rodzicami, ale i niepokoju, bo zdajemy sobie sprawę z kruchości naszego szczęścia. Przez pierwsze trzy miesiące ciąży żyliśmy w strachu, teraz, przez następne dwa, znów nas to czeka. Nie możemy więc w pełni się zrelaksować i powiedzieć: "Tak, będziemy rodzicami".

Czy ten lęk jest uzasadniony?

Ania: Niestety, tak. Gdy tylko przekonałam się, że jestem w ciąży, rozchorowałam się na ciężką grypę. Płakałam z bezsilności, dlaczego spotkał mnie taki pech. Później pojawiły się inne problemy związane z ciążą, które odbierały nam nadzieję... Ale chcieliśmy i chcemy wierzyć, że wszystko będzie dobrze.

Czy razem chodzicie do lekarza?

Krzysztof: Tak. zawsze Ani towarzyszę. Zobaczenie po raz pierwszy, podczas badania ultrasonogficznego, własnego dziecka to naprawdę wielkie przeżycie. Nie mniej wzruszające jest obserwowanie podczas kolejnych badań, jak ono rośnie.

Jakimi chcecie być rodzicami?

Krzysztof: Chciałbym być dla swojego dziecka autorytetem, żeby kiedyś mogło powiedzieć: "Mój stary jest w porządku i warto go naśladować". Marzę, żeby wyrosło na mądrego życiowo człowieka. Nie mogę się zarzekać, że będę wychowywał je w karności. Przyjemnie jest rozpieszczać dziecko, ale takie, które okaże się na tyle mądre, że będzie potrafiło to docenić, a nie wykorzystać.

Ania: Jeśli uda mi się być taką matką, jaką ja mam, to będzie mój największy życiowy sukces.

[link widoczny dla zalogowanych]

Jesienią będą rodzicami. Chociaż nie są przesądni, nie kupią niczego dla dziecka przed narodzinami.

A na czym polega sukces twojej mamy?

Ania: Mama zawsze dawała mi do zrozumienia, że jestem w jej życiu najważniejsza. I ja naprawdę czułam, że jej zależy na tym, czego się nauczę, kim będę, co zrobię. Trudno w to uwierzyć, ale kiedy mnie coś boli, ją boli to samo. Niektórzy żartują, że jesteśmy jednym człowiekiem w dwóch ciałach.

Mama nauczyła mnie żyć w każdym znaczeniu tego słowa. Przekazała mi, co cenić, jak się rozkoszować światem, na co nie zwracać uwagi, co dawać ludziom. Pracowała nad moim charakterem, bo zależało jej na tym, żebym umiała żyć z ludźmi i dobrze czuła się sama ze sobą. Nie ma takiej rzeczy, której nie mogłabym jej powiedzieć.

Krzysztof również?

Krzysztof: Mama Ani jest doradcą w każdej sprawie, umie być obiektywna. Zdarza się, że dzwonię do niej nawet o trzeciej nad ranem poradzić się w sprawie, która mnie nurtuje. Żartujemy, że mama jest naszym "całodobowym telefonem zaufania".

Ania: Rodzice dawali mi bardzo dużo swobody, a przy tym nauczyli mnie odróżniać dobro od zła. Może dlatego zawsze byłam bardzo odpowiedzialna. I nie sprawiałam im kłopotów. Kiedy jako nastolatka chciałam spróbować, jak smakuje papieros, zapaliłam go przy mamie. Ciekawość moja została zaspokojona, ale doszłam do wniosku, że palenie to nie dla mnie. Żeby jednak nie różnić się zbytnio od rówieśników, tak jak i oni nosiłam paczkę marlboro w tylnej kieszeni dżinsów. Tyle że pustą...

Wasze dziecko będzie miało świetne babcie...

Ania: I prababcię. Moja babcia kilka dni temu, w drugą rocznicę naszego ślubu, skończyła 81 lat.

[link widoczny dla zalogowanych]

To nie jest tylko poza wymyślona dla czytelników "Na żywo". Krzysztof Ibisz naprawdę adoruje żonę.

Czego nauczyły was te dwa lata małżeństwa?

Krzysztof: Ania ma doskonalą umiejętność rozpoznawania ludzi, wyczuwania ich. Jej opinie o nowo poznanych osobach sprawdzają się w dziewięćdziesięciu procentach, a moje zaledwie w dziesięciu. Uczę się od Ani tej umiejętności, uważniej przyglądam się ludziom. Więcej myślę o tym, co czują inni, próbuję patrzeć ich oczami i rozumieć ich postawy. A poza tym? Teraz inaczej się ubieram.

Ania kupuje ci ubrania?

Krzysztof: Tak, co jest dla mnie bardzo wygodne, bo nienawidzę robienia zakupów. Ania robi to za mnie. Jedynym sklepem, który ostatnio chętnie razem odwiedzamy, jest "Boboland".

A czy macie swoje ulubione restauracje?

Ania: Każda, w której podają dobre sushi, jest naszą ulubioną. Oboje lubimy japońską kuchnię.

Popijacie japońskie potrawy szklaneczką sake?

Krzysztof: Ania w ogóle nie pije alkoholu. Ja również, od Nowego Roku, stałem się abstynentem.

Nie wypijasz nawet kieliszka wina do obiadu?

Krzysztof: Jeżeli już - wolałbym whisky, ale nie piję. Ania nie pali, więc i ja już tego nie robię, choć wcześniej zdarzało mi się czasami zapalić.

Ania: Ukrywał to przede mną. Wchodziłam do gabinetu, czułam dym, a Krzysztof zapierał się, że nie palił. Pewnego dnia otwieram okno. a tam popielniczka pełna niedopałków. Czułam się, jakbym miała syna w liceum.

Krzysztof, a czy tobie udało ci się przekonać Anię do tego, co ty lubisz?

Krzysztof: Nie mogę pochwalić się specjalnymi sukcesami, bo Ania nie słucha moich ulubionych piosenkarzy, czyli Kazika czy Jacka Kaczmarskiego.

Ania: Za to ja odniosłam drobne zwycięstwa w tej dziedzinie. Krzysztof zgadza się, abyśmy słuchali przed snem mojej ulubionej Diany Krall. Ale, mówiąc poważnie, naprawdę świetnie się dopasowaliśmy. Kiedyś nie do końca rozumieliśmy pewne swoje zachowania, co prowadziło do konfliktów. Teraz już jedno wie, czego drugie nie lubi, i szanuje to. Staramy się wychodzić sobie naprzeciw. Krzysztof jest naprawdę kochany. Opiekuje się mną, codziennie rano chodzi do sklepu po zakupy, a potem przynosi mi do łóżka śniadanie. Mąż ma dużą potrzebę opiekowania się drugą osobą i bardzo dobrze mu to wychodzi. Wierzę, że będzie wspaniałym ojcem.

[link widoczny dla zalogowanych]

Ania nie kryła, że chce mieć trójkę dzieci. Krzysztof ostatnio powiedział, że może mieć ich nawet pięcioro. Narazie czekają na narodziny pierwszego.

Jak uczciliście waszą drugą rocznicę ślubu?

Ania: Byliśmy z przyjaciółmi w japońskiej restauracji. Od roku, w każdą niedzielę, spotykamy się na obiedzie w tym samym gronie. To zwyczaj, od którego nie odstępujemy.

Będziecie musieli to zrobić, gdy urodzi się dziecko.

Krzysztof: Dlaczego? Na te spotkania będziemy jeździli z naszym maleństwem. Znajomi też przychodzą ze swoimi dziećmi. Teraz czekają na nasze.

Ania: Gdy zgodnie z zaleceniami mojego doktora Andrzeja Raczyńskiego z warszawskiego Instytutu Matki i Dziecka, musiałam leżeć, przyjaciele urządzali obiady na zmianę w swoich domach. W każdym była przygotowana leżanka dla mnie. Wszyscy okazywali mi wiele serca. Jesteśmy szczęśliwi, że udało nam się stworzyć taką grupę.

Kiedy przyjdzie na świat wasze dziecko?

Ania: Na początku listopada, może nawet jedenastego, w dniu moich urodzin. Będzie więc Skorpionem, jak ja. Mamy już ojca chrzestnego dla naszego dziecka. To nasz przyjaciel Darek - bardzo uroczy, odpowiedzialny, kochający dzieci, opiekuńczy. Lepszego nie mogliśmy sobie wymarzyć.

Wybraliście już imię dla dziecka?

Ania: Wciąż szukamy. Była narada rodzinna, każdy napisał swe typy. Okazało się, że jedyną osobą, która nie może zdecydować się na żadne, jest Krzysztof. Ale uważa, że łatwiej wybrać imię dla córki.

Wiecie już, że to będzie dziewczynka?

Krzysztof: Nie, i jest nam wszystko jedno. Marzymy tylko o tym, żeby było zdrowe.


Bożena Kowszewicz

Zdjęcia: Agata Dyka

Makijaż i stylizacja: Agnieszka Kozłowska


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:29, 11 Lis 2009    Temat postu:

nr 7 z 25 marca 2002 r.

ZACISZE W PÓŁ DROGI!


[link widoczny dla zalogowanych]

To będzie pierwsza Wielkanoc w ich nowym domu. "Zrobimy wszystko, by święta spędzić razem, ale to zależy od "Baru", który prowadzi Krzysztof" - mówi Ania.

Kabaty, ostatnia stacja warszawskiego metra. "Marzyłem, by mieszkać właśnie na południu stolicy, blisko Lasu Kabackiego" - opowiada Krzysztof. "A ja zawsze byłam związana z tą częścią Warszawy. Tu się wychowałam. Stąd, wbrew pozorom, nie jest tak daleko do centrum miasta" - dodaje Anna. I faktycznie: część okien ich rozległego mieszkania skierowana jest na śródmieście Warszawy - jego wieżowce majaczą w oddali, zaś z okien wychodzących na drugą stronę widać Las Kabacki. Latem mogą nań spoglądać z ogromnego tarasu okalającego mieszkanie.

[link widoczny dla zalogowanych]

Od dziury w ziemi. Zanim tu zamieszkali, przez trzy lata wpłacali pieniądze i tyle samo czasu śledzili jak powstaje ich dom. Najpierw pojawił się wykop, odlano garaże, basen, potem zaczęły wyrastać mury. Każdego dnia obserwowali postępy robót, bo mieszkali wtedy po drugiej stronie ulicy, w dwupoziomowym, kawalerskim mieszkaniu Krzysztofa.

Kiedy dom był gotowy i mogli zająć się urządzaniem mieszkania, Krzysztof musiał wyjechać do Wrocławia, aby prowadzić "Dwa światy". "Sama nadzorowałam robotników, którzy zagościli w naszym domu. Nie sprawiało mi frajdy ustalanie, gdzie ma być kran czy rura. Konsultowałam z Krzysztofem przez telefon każdy szczegół. Krzyś uwielbia zajmować się domem. On umie wszystko zrobić, a poza tym to lubi" - opowiada Anna. "Moja pasja naprawiania bierze się stąd, że są to szybkie sukcesy - woda przestaje cieknąć albo półka naprawdę wisi" - mówi Krzysztof. I dodaje, że Maks też interesuje się techniką. Większą radość sprawia mu zabawa odkurzaczem niż misiem.

[link widoczny dla zalogowanych]

"Kiedy przyszło do meblowania, poczułam się w swoim żywiole. Nim Krzyś wrócił z Wrocławia, większość mebli stała na swoich miejscach" - opowiada Ania. "Mogłaby zająć się projektowaniem wnętrz. Ma do tego oko" - chwali żonę prezenter telewizyjny.

Nie we wszystkim byli zgodni. Krzysztof jest zwolennikiem umiarkowanego minimalizmu, Anna woli ciepłe wnętrza. "Połączyliśmy więc nowoczesny styl z klasycznym. Z jednej strony staroświecki stół, z drugiej szklane półki i punktowe lampki. W ten sposób nasze gusty spotkały się w pół drogi" - mówią.

[link widoczny dla zalogowanych]

Już myślą o zmianach. Piękne podłogi, skórzane kanapy, oryginalnie podświetlone schody prowadzące na górny poziom, gdzie są m.in. stylowy gabinet, sypialnia, łazienki w różnych stylach - wszystko przemyślane i dopięte na ostatni guzik. A jednak Ania i Krzysztof mówią, że wymienią jeszcze wszystkie drzwi, a plastykowe okna zastąpią drewnianymi. "Kiedyś doprowadzę do tego, że nie trzeba będzie w tym domu niczego robić. Będzie można po prostu mieszkać" - rozmarza się Krzysztof.

"A ja wręcz przeciwnie - chcę stale coś dodawać, zmieniać, kupować. Będę je po prostu zagracać" - ze śmiechem dodaje Anna.

[link widoczny dla zalogowanych]

Bywają tu nieliczni. Krzysztof, oprócz teleturnieju, prowadzi "Bar", którego Ania jest rzecznikiem prasowym, dlatego swój czas dokładnie planują. "Kiedyś sądziliśmy, że będziemy przyjmować tabuny gości. Życie to zweryfikowało. Teraz jesteśmy samotnikami, bo nasz dom to miejsce bardzo intymne. Mnóstwo ludzi otacza nas w pracy. Wieczorem potrzebujemy wyciszenia" - tłumaczą. "Z przyjaciółmi spotykamy się w restauracji. Gdy poczujemy się zmęczeni, możemy wrócić do domu, nikogo nie urażając."

Mieszkanie rzeczywiście tchnie spokojem. Ściany są kremowe, meble, dla kontrastu, ciemnobrązowe. "Pierwotnie myśleliśmy o pomalowaniu ścian na pomarańczowo, by poczuć się jak w Hiszpanii" - mówi Krzysztof. "Ale uznaliśmy, że pastele lepiej pasują do mieszkania w bloku" - dodaje Ania.

Najbardziej kolorowy jest pokój synka, w którym chętnie spędzają czas. "Chcę, by między nami a Maksem panowała nadzwyczajna przyjaźń, łącząca pokolenia. Rodzice nauczyli mnie znajdywania w sobie siły, lubienia ludzi, a także mądrego poświęcania się dzieciom" - mówi Ania. "Po dzieciństwie spędzonym z mamą, teraz bycie ojcem traktuję jako misję. Chcę, by Maks miał poczucie bezpieczeństwa" - zwierza się Krzysztof. "Staramy się rozwijać talenty syna. Jest wrażliwy na dźwięki. Ania ma piękny głos, dlatego często mu śpiewa."

[link widoczny dla zalogowanych]

Własny dworek. "Cieszę się z tego mieszkania, ale gdzieś po cichu rośnie we mnie potrzeba posiadania domu z ogródkiem" - wyznaje Krzysztof. "Pewnie dlatego, że moje życie ograniczało się do mieszkań w bloku, teraz marzy mi się coś w stylu dworku polskiego. Wtedy spełnię jeszcze jedno marzenie: będę mieć owczarka niemieckiego". "Ja nie czuję takiej tęsknoty. Uważam siebie za człowieka miasta. Muszę być w centrum zdarzeń" - mówi Ania. Uśmiecha się na słowa Krzysztofa: "Powiem w sekrecie, że tę Wielkanoc najchętniej spędzilibyśmy na odludziu, na Mazurach, w domku teściów."

[link widoczny dla zalogowanych]

Jest jednym z najpopularniejszych i najbardziej lubianych prezenterów telewizyjnych. Ma wykształcenie aktorskie (mogliśmy go zobaczyć m.in. w komedii "Sztuka kochania"), jednak ostatecznie wybrał telewizję. To jego żywioł, o czym świadczą liczne nagrody, jest np. laureatem Wiktora czy Telekamery. Karierę zaczynał w telewizji publicznej, gdzie zasłynął programem "Czar par". Głośno komentowano jego przejście do TVN. Na antenie tej stacji mogliśmy oglądać autorski talk-show "Ibisekcja", ale również transmisję ze ślubu Krzysztofa Ibisza z jego żoną Anną. Szerokim echem w mediach odbiła się też kolejna zawodowa zmiana - porzucenie TVN dla Polsatu, gdzie został prezenterem w teleturnieju "Życiowa szansa" i reality show "Dwa światy". Teraz jest prowadzącym w programie "Bar".

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:31, 11 Lis 2009    Temat postu:

nr 7 z 25 marca 2002 r.

"BB BITWA KONTRA "BAR" - KTO NA TYM ZYSKA, A KTO STRACI!

TVN i Polsat rozpoczęły kolejne starcie o widza i zaczęły nadawać nowe programy reality show. Widać lepiej spróbować jeszcze raz, zgrzeszyć i żałować, niż żałować, że się nie zgrzeszyło. A przy okazji można trochę zarobić.


Programy typu reaiity show żerują na najniższych instynktach - takie głosy dochodziły zewsząd, kiedy ponad rok temu w TVN wystartowała pierwsza edycja "Big Brothera". A jednak widzowie szybko zaakceptowali swoje ciągoty do podglądactwa i przekonali się, że można z tego czerpać nieskrywaną radość. Do walki o żądnego podobnych emocji widza stanęły więc dwie największe polskie stacje komercyjne - Polsat i TVN.
Pierwsze starcie sprzed roku zakończyło się sromotną porażką Polsatu, który jako odpowiedź na "Wielkiego Brata" zaprezentował widzom o tej samej porze swojskie (by nie rzec siermiężne) "Dwa światy". Po pewnym czasie nie pomogło już nawet zatrudnienie do programu popularnego prezentera Krzysztofa Ibisza ani zmiana godziny nadawania. Widzów zraziły zawiłe reguły gry i nieciekawi bohaterowie, kiórzy nie wiedzieć czemu bez przerwy zamieniali "świat luksusu" na "świat niedostatku" albo odwrotnie.

Specjaliści z Polsatu biedzili się nad przyczynami porażki, raz po raz spoglądali w stronę zwycięskiego "Big Brothera", wyciągali wnioski z własnych i cudzych doświadczeń i szykowali się do drugiej bezpardonowej bitwy na wyniki oglądalności i zyski (nie ukrywajmy, że naprawdę olbrzymie) z reklam.

Seks przed kamerami. Ale i TVN nie zasypał gruszek w popiele. Wyniki oglądalności zagraniczych wydań "BB" wyraźnie wskazywały, że trzecia edycja programu w niezmienionym kształcie nie sprawdzi się. Dokonano więc stosownych zmian w regulaminie i...

To, co zaczęło się dziać na ekranie, wprawiło widzów w niemale osłupienie, zaprawione nutą niesmaku. Na "dzień dobry" męscy bohaterowie programu stoczyli autentyczny bój na pięści, a swoboda językowa mogła przyprawić o rumieniec nawet bywalców stadionu Legii. Efekt? Oglądalność spada, a w oku kręci się łza nostalgii na wspomnienie uczestników pierwszego "Big Brothera".

Ostatnią nadzieja TVN był, jak się wydaje, gorący romans dwójki zawodników - Frytki i Kena - dość dokładnie pokazany i skomentowany. Zdjęcia tej pary igrającej w wannie obiegły prasę i pocztę elektroniczną. Ale tego było już dość Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Jej przewodniczący Juliusz Braun stwierdził: "W programie pokazywane są zachowania agresywne i niemoralne, a to z punktu wychowawczego jest naganne. Lansuje się swobodę obyczajów i zachowania oderwane od uczuć. Dziewczyna spędza pierwszą noc z chłopakiem, którego zna kilka godzin i deklaruje akceptację seksu grupowego". Ostatecznie nałożono na TVN karę w wysokości 300 tys. zł, którą rzecznik prasowy stacji Andrzej Sołtysik natychmiast skomentował: "Nie zgadzamy się z zarzutami i będziemy odwoływać się do sądu. Nie zamierzamy zmieniać koncepcji programu, uważamy, że jest dobra". Godna pochwały ufność we własne pomysły, która jednak może w przyszłości zaowocować kłopotami.

Barmani górą. Tymczasem Polsat, który w tym samym tygodniu i o tej samej godzinie rozpoczął emisję "Baru", z pewnością ma powody do radości. Kupiony od Szwedów program powoli, lecz systematycznie, zdobywa sobie coraz szersze grono miłośników, jak można się domyślać - niegdysiejszych zwolenników "Wielkiego Brata". Ale bitwa nie została rozstrzygnięta i wszystko może się zdarzyć.

Na razie w "Barze" panuje względny spokój. Piją wyłącznie goście. "Barmani", którzy mają zażądanie doprowadzić lokal do finansowej prosperity, zachowują daleko idącą wstrzemięźliwość. No, chyba że alkomat, w który raz po raz każe im dmuchać redaktor Ibisz, to tylko atrapa.

Kto wygra - "Bar" czy "BB Bitwa"? TVN czy Polsat? Dla nas, telewidzów, nie ma to żadnego znaczenia. To my będziemy przegrani. Bo jaki mamy wybór? Albo oglądać, jak się leją po pyskach, albo jak sobie leją do pysków.

[link widoczny dla zalogowanych]

BAR:

Licencja szwedzka. Program z pogranicza reality show i telenoweli dokumentalnej, w którym udział bierze dwunastu zawodników. Reklamowany jest jako pierwszy w polskiej telewizji w pełni interaktywny program, bowiem widzowie nie tylko decydują o losach uczestników, ale również mogą ich odwiedzać i poznawać z bliska. Najważniejsze zadanie programu to doprowadzenie baru do finansowego sukcesu. Prowadzącym i moderatorem wszelkich zdarzeń jest Krzysztof Ibisz. Akcja rozgrywa się w dwóch miejscach - w tytułowym barze (w centrum Wrocławia) oraz w mieszkaniu (na Bielanach Wrocławskich). Uczestnicy mogą opuszczać te miejsca tylko w wyjątkowych przypadkach. Monitorowanie trwa nieustannie, a wszędzie za granicami podążają kamery. W każdą środę przydzielane są plusy i minusy, a zawodnik z największą liczbą minusów automatycznie zostaje nominowany do opuszczeni programu (przydziela sie mu tzw. gorące krzesło). Gracz, który zbierze najwięcej plusów, wybiera uczestnika, który otrzyma drugie gorące krzesło. Telewidzowie decydują podczas głosowania, kto ma zakończyć swoją karierę jako barman. Wyniki są ogłaszane w niedzielę, podczas programu na żywo przegrany musi spakować się natychmiast i tego samego wieczora opuścić program. Od środy do niedzieli także widzowie głosują na gracza, któremu zostanie przydzielone zadanie specjalne. W niedzielnej relacji dowiadujemy się, na kogo padł wybór i na czym będzie polegało owo wyzwanie.

BIG BROTHER BITWA:

Licencja holenderska. Trzecia edycja programu została zmodyfikowana. Do domu wprowadza się czternaścioro uczestników, wcześniej podzielonych na dwie grupy (czerwoną i niebieską), które od początku rywalizują ze sobą i rozgrywają różne konkurencje, bowiem tylko wygrany zespół może korzystać ze specjalnych przywilejów, np. wygodnej sypialni, luksusowej łazienki, czy dobrego jedzenia. A co najważniejsze członkowie tej drużyny nie mogą być nominowani przez resztę graczy, sami zaś nominują w pokoju zwierzeń. Przegrani wybierają , osobę do odejścia podczas ogólnego zebrania w salonie, a swoje argumenty muszą przedstawić nominowanemu prosto w oczy. Przez cały tydzień rozgrywane są kolejne konkurencje, a potem wyniki się sumuje. Wtedy wyłonione zostają grupy wygranych i przegranych (za każdym razem mogą być inne). Nad rywalizacją obu drużyn czuwa oczywiście bezwzględny Wielki Brat, a pomagają mu w tym obecna na miejscu i pilnująca prawidłowość zawodów Martyna Wojciechowska, a także prowadzący program Andrzej Sołtysik. O tym, kto z nominowanych odpadnie, decydują głosy telewidzów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:42, 11 Lis 2009    Temat postu:

wrzesień 2003 r.

NIE PATRZYŁEM SOBIE W OCZY!


[link widoczny dla zalogowanych]

W "Barze" rozpiera go energia, podobnie jak poza wizją. Po raz pierwszy dokonuje publicznego rachunku sumienia. Przyznaje, że jeszcze niedawno był próżny, zagubiony.

Przeszedł duchową przemianę. Zaczął nurkować trenować boks i jogę. Ale najważniejsze jest to, że po wielu latach doszedł do porozumienia z samym sobą.

Prowadzisz w Polsacie aż trzy programy. Na wizji pojawiasz się pięć razy w tygodniu. Żyjesz tylko po to, by pracować?

Wystarcza mi też czasu na życie, bo zacząłem myśleć o sobie. Do tej pory uważałem, że potrzeby innych są ważniejsze. Tak byłem wychowany. Nie umiałem odmawiać, byłem pierwszy do pomocy. Z takim gościem jak ja innym jest wygodnie, bo wiadomo, że on po pracy zawsze zostanie, pożyczy, zawiezie i zrobi jeszcze tysiąc rzeczy. Ale w pewnym momencie zrozumiałem, że to bez sensu, że kosztuje mnie za dużo zdrowia. Umieć mówić "nie" bez poczucia winy to najważniejsza lekcja, jaką trzeba w życiu przerobić.

Co to znaczy, że zacząłeś o sobie myśleć?

Zacząłem nad sobą pracować, dążyć do tego, by odnaleźć kontakt z samym sobą. Przez wiele lat byłem zapętlony. Żyłem w młynie. W dzień prowadziłem programy i zbierałem materiały, w nocy były montaże. Czułem przemęczenie i niemożność skupienia się na niczym. Doszedłem do niebezpiecznego punktu. Wiedzialem, że jak zrobię jeszcze krok, to będzie katastrofa. Na szczęście wycofałem się.

Żeby uświadomić sobie, że jest się nad przepaścią, trzeba przystanąć i spojrzeć w dół.

(Cisza). Powiedzmy, że przeżyłem trzęsienie ziemi... Po nim uświadomiłem sobie, że pracoholizm, jak każde uzależnienie, prowadzi donikąd. Zrozumiałem, że nic oprócz pracy nie mam. Pewien lekarz powiedział kiedyś, że nie spotkał człowieka, który na łożu śmierci żałowałby, że spędził za mało czasu w pracy. I tak jest. Żałujemy tego, że nie zbudowaliśmy dobrych relacji z ludźmi, że nie mieliśmy przyjaciól czy miłości. A co ciekawe - najczęściej żałujemy, że nie mieliśmy czasu dla dzieci. Widzę, że dziś mężczyźni są pogubieni i nie mają ani sił, ani chęcii, żeby wprowadzać własne dzieci w życie. To smutne, że nasi synowie ciągle mają nad sobą twarze kobiet. A tu potrzeba faceta. Synowie nas potrzebują i nie wolno o tym zapominać, bo to są sprawy najważniejsze.

Czego ty żałujesz?

Żałuję, że straciłem pierwszy rok z życia mojego syna. Ten czas spędziłem w pracy. Ale uprzedzałem cię, że nie będę rozmawiał o swojej rodzinie.

Kiedyś nie miałeś takich zahamowań. Pozwoliłeś na to, żeby kamery były na twoim ślubie.

Nie chce mi się tego tłumaczyć. Tak wyszło. Po prostu.

Żałujesz?

Nie myślę o tym, to już poza mną. Choć to, co się wydarzyło później, ta fala ostrej krytyki, nie było dla mnie łatwe. Ale co nas nie zabije, to nas wzmocni.

Kiedyś internauta spytał cię o porażkę. Odparłeś: "Porażka? Co to takiego?". Dziś odpowiedziałbyś tak samo?

Przeżyłem upadki, z których się podniosłem.

Dużo było tych upadków?

Dużo, nie chcę o nich mówić.

Porozmawiajmy o tym, co jest dla ciebie ważne - dziś.

Życie chwilą, codzienność, radość z rzeczy na pozór małych, bycie tu i teraz, szacunek dla ludzi. Mówię serio.

Mów dalej.

Wiem, że to śmieszne dla ludzi, którzy na siłę szukają wrażeń.

[link widoczny dla zalogowanych]

A ty ich nie szukasz, na przykład gdy nurkujesz?

Ja nie szukam wrażeń, ja szukam siebie. Dla mnie szukanie wrażeń czy nabywanie gadżetów to strata czasu. Nie lubię powierzchownych relacji, pustych rozmów, spotkań tak zwanego towarzystwa. Jak mam iść na bankiet, gdzie jest widelczyk i talerzyk, to mi się robi słabo. Ten widelczyk to koszmar senny.

Ale bywanie w tzw. towarzystwie wyznacza status społeczny. Podobnie jak nabywanie gadżetów w postaci mercedesów, jachtów, motocykli...

Mnie to nie kręci. W kraju, w którym żyjemy, kupowanie gadżetów w nadziei zaspokojenia swojego ego wydaje mi się nieprzyzwoite i nieskuteczne. Nie poprawi mi samopoczucia samochód, z górnej półki, nie o to chodzi. Moje auto ma pięć lat, bardzo dobrze się sprawuje i zamierzam nim jeszcze parę lat pojeździć. Mam swoje nurkowanie, jogę, boks, pracę i wszystko jest OK. Ja nie potrzebuję podnosić sobie własnej wartości poprzez gadżety. Denerwuje mnie ten snobizm na marki, na to, że trzeba mieć torbę ologowaną na zasadzie "no logo, no fun" (nie ma logo, nie ma przyjemności), za 2,5 tysiąca zł. Wydaje mi się to po prostu niemoralne. Choć rzeczywiście niektórzy ludzie mają takie potrzeby. Ale dla mnie to żałosne. Lepiej by było, gdyby zajęli się sobą, własnym rozwojem, szukaniem szczęścia i relacjami z innymi ludźmi. A oni kupują jeden, drugi, dwudziesty gadżet i wydaje im się, że są kimś. A nikim nie są. Poza tym przychodzi moment, gdy zdajemy sobie sprawę, że nie ma co przyzwyczajać się do rzeczy. Bo nic ze sobą na tamten świat nie zabierzemy. A już na pewno nie czas, który tym wszystkim zabawkom poświęcamy.

Odnalazłeś już siebie?

Jestem w drodze.

A lubisz siebie? Uśmiechasz się do siebie rano w lustrze?

Długo nie lubiłem. Miałem do siebie dużo pretensji, czułem się z sobą niedobrze. Nie mogłem sobie patrzeć w oczy. Ale myślę, że teraz jestem coraz fajniejszym facetem.

Co sprawiało, że nie mogłeś patrzeć sobie w oczy? Robiłeś innym świństwa?

Nie, po prostu żyłem w niezgodzie z sobą. A jeśli chodzi o robienie świństw, to nigdy nie byłem zawistny. Nie drażni mnie czyjś sukces, wprost przeciwnie. Konkurencja mnie wzmacnia.

A krytyka? Kiedyś nie zostawiano na tobie suchej nitki...

Od trzech lat, czyli od czasu "Życiowej szansy", "Awantury o kasę" i "Baru" raczej nie spotykam się z krytyką. Natomiast wcześniej różnie bywało.

Nie bolało cię to, co mówili o tobie inni?

Bolało. Ale przejąłem się tym wtedy, gdy zrozumiałem, że coś za tym musi iść. Że to nie jest tak, że nagle wszyscy zmówili się przeciwko mnie. Oczywiście chwilę to potrwało i wymagało pracy nad sobą. Bo na początku myślałem, że wszyscy chcą mnie zniszczyć. Tego także żałuję, że miałem takie nastawienie.

Ile jest dziś w tobie z tego Krzysia, który zaczynał karierę?

Myślę, że ten Krzysiek z "Czaru par", z "Klubu Yuppies" teraz wraca w "Barze", "Życiowej szansie" czy "Awanturze o kasę". I bardzo się z tego cieszę. A środkowy okres mojej kariery chętnie bym wyrzucił. Choć z drugiej strony to on mnie wzmocnił.

A jak siebie widzisz za pięć lat?

Za pięć lat będę znał siebie jeszcze lepiej. Będę bardziej świadomy, jeszcze bardziej z sobą pogodzony i dojrzalszy. No i wciąż będę robił to, co lubię.

Nie boisz się, że zabraknie dla ciebie miejsca w telewizji?

Nie zaprzątam sobie tym głowy. Jakie to ma dzisiaj znaczenie? Będzie, co ma być.

[link widoczny dla zalogowanych]

Rozmawiała: Anita Nawrocka


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez SERDUSZKO dnia Śro 17:42, 11 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieoficjalne forum o Krzysztofie Ibiszu Strona Główna -> ARTYKUŁY Z PRASY Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin