Forum Nieoficjalne forum o Krzysztofie Ibiszu Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

SUPER EXPRESS
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieoficjalne forum o Krzysztofie Ibiszu Strona Główna -> ARTYKUŁY Z PRASY
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:31, 09 Lis 2009    Temat postu:

październik 1997 r.

TYLKO NIE IBISZ


Dziś rusza nowa stacja telewizyjna - TVN Mariusza Waltera. Jedną z jej gwiazd jest Krzysztof Ibisz, który jako pierwszy został "wykradziony" telewizji publicznej.

Dla pracowników: Kris. Dla widzów: Krzysztof Ibisz. Zdobywca trzech Wiktorów, których używa czasami jako hantli do ćwiczeń. Rok temu pupil telewizji publicznej. Dziś na liście osób, którym do TVP S.A. wstęp wzbroniony.

- Nie żałujesz, że odszedłeś z telewizji publicznej?

Opowiem ci, co się niedawno stało. Zaproszono mnie do programu "Tok-szok" jako gościa. Wszystko było umówione, aż nagle parę godzin przed nagraniem prowadzący dzwonią do mnie i przepraszają. Właśnie otrzymali od przełożonych scenariusz. Wszystko było w nim w porządku, z wyjątkiem mnie. "Tylko nie Ibisz".

- Gdy odchodziłeś do telewizji Wisła, skusiły cię pieniądze?

Nigdy nie targowałem się o stawki. Jeszcze w "Jedynce" chciałem mieć jak najwięcej dyżurów i nie pytałem, za ile. Ja kocham tę robotę. Wiesz co, miałem dwa lata temu propozycję zagrania w reklamie pasty do zębów za 2 miliardy starych złotych. To tak, jakby dziś zaproponowano mi 3,5 mld. zł. Mogłem sobie za to kupić mały domek. Nie wystąpiłem, bo dyrekcja telewizji zabroniła występu w reklamach, a mnie zależało na pracy prezentera.

- Ale u Mariusza Waltera masz znacznie większą pensję niż w TVP S.A.?

Mariusz Walter wymienił jedną kwotę, a ja się od razu na nią zgodziłem. Fakt, że trafnie ocenił moją wartość rynkową, ja się jednak nie targowałem. Nie prosiłem o samochód, telefon komórkowy czy wakacje w Hollywood. Zaoferowałby o połowę mniejszą kwotę, też bym się zgodził.

- Prócz pieniędzy w "Wiśle" otrzymałeś prestiżowe stanowisko doradcy programowego prezesa.

Już nim nie jestem.

- Dlaczego?

Od początku, gdy przeszedłem do Mariusza Waltera, byłem pracownikiem TVN, czasowo tylko oddelegowanym przez moich prezesów do "Wisły". Teraz pracuję tylko dla TVN. Robię raz w tygodniu teleturniej rodzinny "Wszystko albo nic", raz w tygodniu prowadzę poranny program "Ciężko ranne pantofle", we wtorki występuję w teleturnieju "Pomidor" i szykuję wielki show o miłości, którego polskie wydanie przewidywane jest na święta Bożego Narodzenia.

- Czy z Mariuszem Walterem łączą cię również przyjacielskie więzi? Byłeś kiedyś u niego w domu, na obiedzie?

Na obiedzie, na kawie, wielokrotnie. Lecz nie był to obiad proszony, specjalnie dla mnie. Wpadałem pogadać z panią Bożeną, panem Mariuszem. Był akurat czas obiadu, więc jedliśmy wspólnie.

- Czy to prawda, że ćwiczyłeś z Bożeną Walter przed lustrami poruszanie się, zachowanie przed kamerą?

Bzdura. Lustro nie jest przyjacielem faceta. Pomoc pani Bożeny polegała głównie na rozmowach, ustalaniu programu, omawianiu szczegółów.

- Jakoś się jednak do pracy w telewizji przygotowywałeś?

Ludzie mają dziwne wyobrażenie o tej pracy. Wyobrażasz sobie, że prezenter siedzi i ćwiczy gesty, miny? Ja nie musiałem ćwiczyć, bo miałem za sobą cztery lata szkoły filmowej.

- Właśnie. Pamiętasz swój egzamin do filmówki?

Tak, ale nie ze względu na siebie, lecz na kolegę, który zdawał ze mną. Facet przyszedł z chlebakiem, w pewnej chwili wyjął z niego niemiecki bagnet i wbił sobie w brzuch. Trysnęła krew, człowiek pada. Podbiegamy do niego, a on pod koszulą ma wydrążony chleb, a w nim folię z farbą. Otwiera oczy i cieszy się: "Dobrze to zagrałem, chłopaki nie"?

- A życie akademickie?

Cudownie było, choć bardzo niebezpiecznie. Mieszkaliśmy na Ciesielskiej w Łodzi, w męskim akademiku. Jak piliśmy wódkę, to jeden z kolegów namiętnie wychodził za okno, a było to czwarte piętro, siadał na parapecie, spuszczał nogi i zaczepiał ludzi.

- Podczas pobytu w Krakowie w TV Wisła było równie zabawnie?

Zdążyłem poznać urok tego miasta, bardzo dobre knajpy, nocne kluby, ludzi, rynek. Choć mieszkałem w Krakowie tylko pół roku.

- Którą knajpę w Krakowie odwiedziłeś jako pierwszą?

Roentgen, mieści się w dawnej aptece. Założyli ją lekarze. Zaprowadził mnie do niej mój krakowski przyjaciel Andrzej Mleczko. Roentgen to najlepsze miejsce, żeby wypić wódkę z kolegami. Pijesz w barze, sikasz na Plantach. Tak robią wszyscy bywalcy.

- Zdarzyło ci się zafundować wszystkim kolejkę?

Zdarza mi się to często. Lubię się bawić, robić nocą rundy po knajpach. Lubię się wyszaleć na maksa. Spocić się na parkiecie. W Krakowie wyprawiłem sobie szalone 32 urodziny. Zaprosiłem do "Maski" wszystkich przyjaciół i orkiestrę żydowską.

- Podobno w Krakowie także podrywałeś namiętnie dziewczyny?

Skąd takie informacje? No dobra, prawdą jest, że dziewczyny w Krakowie są specyficzne, w innym klimacie.

- To znaczy?

Chcesz, żebym miał rozwód?

- Przecież jeszcze nie masz ślubu.

Ale rozwód zawsze może być. Ja lubię kobiety, ale nie podrywam ich w sensie ostrym, na poważnie.

- Powrót do Warszawy oznacza powrót do narzeczonej?

Cały czas byłem z Zosią. Gdy ja mieszkałem w Krakowie, ona mieszkała w naszym warszawskim mieszkaniu. Teraz zapełniamy te sto metrów wspólnie.

- Masz własny gabinet?

Tak, a w nim moje archiwum, podwójne, bo jedno to wycinki prasowe na bardzo różne tematy, które mogą mi się przydać w pracy dziennikarskiej. W drugim zbieram wszystko, co dotyczy mnie. Składam materiały na trzy kupki. Największa zawiera to, co o mnie napisano źle, mniejsza to, co dobrze, a najmniejsza zawiera teksty, z którymi się zgadzam. Mam też stos skatalogowanych kaset z nagraniami wszystkich "Czarów Par", wszystkich "Klubów Yuppies", wszystkich "Pomidorów " i wydań "Wszystko albo noc". Nie mam wszystkich dyżurów prezenterskich, ale większość posiadam. Jestem bardzo pedantycznym człowiekiem.

- Czy taki pedantyczny człowiek pierze sobie sam skarpetki?

Pedantyzm nie polega na tym, żeby prać sobie samemu skarpetki, ale żeby były czyste.

- Ale ktoś je pierze. Nie masz chyba jednorazowych?

Zgoda, piorę sam, wrzucam do pralki. Pralkę, potrafię obsłużyć, ale programowo nie nauczę się obsługiwania zmywarki. Nienawidzę zmywania.

- Pozostańmy jeszcze na chwilę przy garderobie. Ile masz garniturów?

Czterdzieści. Jeden z pokoi przeznaczyłem na garderobę. Kupiłem takie wieszaki, jakie są w sklepach, bo w szafie garnitury się gniotą. Nie znaczy jednak, że lubię chodzić w garniturze. Wolę T-shirt, dżinsy i na nogach kowboje. Ja kocham kowboje.

- Nic dziwnego, potrafisz podobno powozić zaprzęgiem węgierskim.

Dawno tego nie robiłem. Zaprzęg węgierski polega na tym, że stoi się jedną nogą na jednym koniu, drugą na drugim, a konie są nie związne. Swego czasu zaliczyłem parę obozów jeździeckich, między innymi kaskaderski, ale minął mi już konik na konie. Teraz lubię bungy (skoki na linie), kocham windsurfing, próbuję withboardu, czyli deski, na której pływa się za motorówką, biorę się za nurkowanie, wkrótce będę skakać na spadochronie.

- Prowadzisz bardzo aktywny tryb życia, czymś się dopingujesz?

Co mnie nakręca? Gdy pracuję, to robota, kiedy mam weekend, to pływam na desce nad Zatoką Pucką. Kiedy czuję, że jestem zmęczony, idę dodatkowo na siłownię. Chodzę tam regularnie, trzy razy w tygodniu.

- Pytałam, czy używasz jakichś środków dopingujących?

Nie odpowiem.

- Powiedziałeś kiedyś, że nie ma większej emocji od seksu. Kiedy straciłeś cnotę?

Równie wielką przyjemnością jest jedzenie.

- Moje pytanie było inne.

To stało się bardzo późno, w liceum, chociaż pod pewnymi względami wciąż jestem cnotliwy.

- W liceum zacząłeś być także ministrantem.

Jestem nim do dziś. Ministrantem nie przestaje się być, podobnie jak nie przestaje się być człowiekiem.

- Czy to znaczy, że nadal służysz do mszy?

Zdarza mi się służyć, wtedy także czytam Pismo Święte. Bardzo dużo zawdzięczam Kościołowi. Zaczęła mnie do niego prowadzać babcia, mama taty. Kochana istota, wypijała za mnie wapno, którego nie cierpiałem. Na babci trenowałem też pierwsze chwyty judo. To był wspaniały związek. Niestety, zmarła, gdy kończyłem podstawówkę.

- Mieszkałeś z mamą?

Tak. Od kiedy rodzice się rozwiedli. Miałem wtedy cztery lata.

- Kim z zawodu są twoi rodzice?

Oboje poligrafami. Mama całe życie była retuszerem, robiła z czarno-białych kolorowe fotografie. Natomiast tata był dyrektorem drukarni, a potem dyrektorem departamentu w Ministerstwie Kultury i Sztuki, teraz pracuje w prywatnym wydawnictwie.

- Rysowałeś z mamą czasami?

Interesowało mnie coś innego. Mama, żeby dorobić, retuszowała w domu zdjęcia umarłych na nagrobki, ciągle patrzyłem na te zdjęcia i myślałem, że wciąż nie ma mojego wśród nich.

- Byłeś spokojnym dzieckiem?

Ze mną jest problem, jestem maniakiem. Jak się czegoś uczę, to do końca. Pamiętam, gdy sobie kupiłem harmonijkę ustną, to ćwiczyłem na niej na okrągło, godziny grania, aż wciągnąłem blaszkę. Nagle czuję kawał żelastwa w gardle. Środek nocy, pogotowie. Taki całkiem spokojny nie byłem.

- Grałeś też na skrzypcach.

Na altówce. Całą podstawówkę grałem w szkolnym zespole. W liceum miałem własny zespół bluesowy. Gram też na gitarze i na mandolinie.

- Altówkę kupili ci rodzice?

Moich rodziców nie było stać na drogie rzeczy. Sam zarabiałem od podstawówki.

- Jak?

Co roku zbierałem pod Grójcem jabłka, najmowałem się do remontów. Myłem okna. Słynnych 560 szyb w urzędzie prezydenckim. Pracowałem w zakładzie fotograficznym, publikowałem zdjęcia w "Razem", za wygrany konkurs fotograficzny kupiłem sobie pierwszy rower.

- Teraz jeździsz Toyotą Camry.

I motorem. Japońską podróbą Harleya, nazywa się Suzuki Maruder i waży te swoje 250 kg. Kupiłem go sobie, gdy rozstawałem się z Krakowem.

[link widoczny dla zalogowanych]

- To jedyna krakowska pamiątka?

Jeszcze mam strój lajkonika. Dostałem go od przyjaciół. Z czapką i butami. Wyszedłem w nim na rynek i jako atrakejs turystyczna w minutę uzbiera łem na piwo dla całej ekipy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:58, 09 Lis 2009    Temat postu:

listopad 1997 r.

PIĘĆ LAT "PLAYBOYA" NAD WISŁĄ


Z nielicznymi "króliczkami", przyodzianymi w firmowe gorseciki, konkurowały Kayah w błyszczącej miniówce i Justyna Steczkowska w długiej czarnej sukni, lecz z rozcięciem godnym "Playboya".

Co kto lubi

Wśród polityków prym wiódł Janusz Korwin-Mikke. Zabrakło natomiast Lecha Wałęsy, z którym wywiad zapoczątkował polską edycję "Playboya" w 1992 roku.

Po pięciu latach pracy w Polsce, redaktorzy "Playboya", w tym jego pierwszy szef Tomasz Raczek, przyznają, że Polacy od rozbierających się dla magazynu dziewcząt wymagają przede wszystkim naturalności: "żadnego silikonu".

Inaczej Amerykanie: dla nich liczy się głównie duży biust, bez znaczenia, po ilu operacjach plastycznych.

Dla odróżnienia Niemcy wolą dziewczyny z lekka przyodziane w skórę, uzbrojone w pejcze i siekierki, a mieszkańcy Ameryki Łacińskiej domagają się negliżu pań w średnim wieku.

Pary nie do pary

W miesięczniku "wystąpiła" m.in. Aleksandra Jakubowska. Pani poseł przyznała, że gdy premier Józef Oleksy dowiedział się, że będzie w "Playboyu", wykrzyknął zaskoczony: "Naga".

O ile w magazynie artyści występowali w pojedynkę, o tyle na urodzinach "Playboya" pojawili się z połowicami. Z wybrankami serca nie rozstawali się piosenkarz Grzegorz Ciechowski, dziennikarz Szymon Majewski i prezenter Krzysztof Ibisz.

Ten ostatni zaskoczył wielu. U jego boku nie było narzeczonej Zosi Ragankiewicz, lecz czarnowłosa Anna Zejdler, która próbuje swoich dziennikarskich sił w piśmie "Viva".

[link widoczny dla zalogowanych]

Nowa partnerka towarzyszyła również podczas bankietu Przemysławowi Salecie, pełniącemu tego wieczoru rolę konferansjera. Na scenie czołowy kick bokser występował z Hanną Smoktunowicz. W kuluarach z drobną blondynką, którą trudno było dostrzec zza jego szerokich barów.

Gwóźdź w pustkę

Soki, woda mineralna i kanapeczki roznoszone były... niestety nie przez "króliczki", ale kelnerów. "Króliczków" w ogóle było jak na lekarstwo i na dodatek ze szczelnie przykrytym biustem.

Na skromny poczęstunek organizatorzy zaprosili podczas przerwy w urodzinowym spektaklu. Pierwszą jego część wypełnił pokaz bieliźnianej mody. Nie wiadomo, czy tłok podczas przyjęcia, czy niezbyt gorąca atmosfera podczas pokazu sprawiły, że na drugiej części przedstawienia została tylko połowa gości.

Tuż przed północą wiele krzeseł świeciło już pustkami, podczas występu Kayah i Urszuli. Artystki wspólnie zaśpiewały nową piosenkę "Uwierz... to nie ja", nagraną specjalnie na jubileuszową pięciolatkę. Występ w teatrze Roma był, jak zapewniali organizatorzy, jedynym koncertem tego niezwykłego duetu.

Polski "Playboy" to szesnaste zagraniczne wydanie magazynu, a jego pięć lat to 60 numerów o nadwiślańskim charakterze. Numerów, dzięki którym dowiedzieliśmy się, że Jackowi Kuroniowi podobają się wszystkie kobiety, szczególnie od chwili, gdy stuknęła mu sześćdziesiątka. Że Grażyna Szapołowska żywi do pisma na tyle ciepłe uczucia, że mogłaby w nim pokazać swe wdzięki, oczywiście za bardzo, bardzo duże pieniądze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:11, 09 Lis 2009    Temat postu:

19.12.1997 r.

CO NAS DENERWUJE PRZED ŚWIĘTAMI?


Spotkamy się z najbliższymi przy wigilijnym stole, połamiemy opłatkiem, złożymy życzenia. Czy w okresie przed - i świątecznym jest jednak coś, co nas denerwuje? A co nas cieszy?

KRZYSZTOF IBISZ, prezenter telewizji TVN:

- Denerwuje mnie bieganina po sklepach i to, że przez tydzień kobiety tak sprzątają i sprzątają, że gdy wreszcie przyjdą te święta, to nie mają siły, by się nimi cieszyć. Nie lubię tej całej krzątaniny, przejadania się i zabijania karpia. W ubiegłym roku miałem karpia w wannie i nie zabiłem go. Przed świętami, jak co roku, brakuje mi czasu. Dlatego nie kupię choinki, nie będę miał czasu jej ubrać. Ale nie martwię się. Tegoroczne święta spędzę u rodziców mojej dziewczyny. I to lubię: spotkania z najbliższymi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:12, 09 Lis 2009    Temat postu:

22.12.1997 r.

URBAN LIROYEM, A FIGURA JAKO TINA TURNER - KRZYSZTOF IBISZ PRZYGOTOWUJE ŚWIĄTECZNY "SUPER PLAYBACK SHOW"!


- Idę się robić na bóstwo, na kudłate, czarne bóstwo - mówi Katarzyna Figura, która wystąpić ma w roli Tiny Turner w świątecznym programie rozrywkowym. Kasia nie jest wprawdzie mocna w śpiewaniu, bo jak sama przyznaje, pierwszy raz zmuszono ją do tego dopiero w szkole teatralnej, ale uwielbia Tinę Turner. Jako piosenkarkę i jako kobietę. - Ma cudowny głos, jest silna, odważna, a przy tym bardzo sexy - wyznaje Figura prowadzącemu program Krzysztofowi Ibiszowi.

- Kasia! Ty jej zazdrościsz bycia sexy? Ty? - nie dowierza Ibisz, a sala wybucha śmiechem.

Męska Violetta Villas

Śpiewający występ Katarzyny Figury to świąteczna niespodzianka telewizji TVN. W programie "Mini Playback Show" wezmą udział tym razem nie dzieci, lecz znane osoby. Stąd świąteczne wydanie zwać się będzie "Super Playback Show".

Obok słowiańskiej Marilyn Monroe, jak ochrzczono Katarzynę Figurę, w programie występują solowo także Jerzy Urban naśladujący Liroya i Andrzej Krzywy wcielający się w Violettę Villas.

- W miarę, jak ze starości głuchnę, coraz bardziej lubię rap - wyznaje Jerzy Urban. Liroya poznał przelotnie, a jego piosenkę "Skaczcie do góry jak kangury" wybrał do śpiewania, bo nie wymaga znajomości melodii. Jerzy Urban przyznał się jeszcze do innej swojej słabości. Lubi imprezy techno, bo jest na nich tak głośno, że nie musi się wysilać na rozmowy z kobietami.

- Czy to znaczy, że pan się w ogóle nie lubi wysilać? - docieka więc Ibisz. - Oczywiście. Poza pewnymi wysiłkami ku przyjemności.

Rolling Stones pod choinkę

Największym hitem świątecznego "Super Playback Show" jest jednak Andrzej Krzywy, który ten jeden raz zdecydował się na zmianę płci. Przyodziany w bujną blond grzywę śpiewać będzie "Oczy czarne", naśladując wibrujący głos Violetty Villas. Nie wiadomo, czy Krzywy wybrał jej przebój ze względu na upodobania muzyczne, czy też dopasowanie do artystki wzrostem. W towarzystwie Ibisza, jak zapewnił przed nagraniem, czuje się jak przedszkolak.

Na jeden świąteczny dzień "wpadną" do Polski zespoły Abba, w którym główny duet tworzyć będą prezenterzy TVN Sandra Walter i Zbigniew Zubilewicz oraz legendarni Rolling Stonesi. W roli Micka Jaggera śpiewającego "Satisfaction" pojawi się zapaśnik Andrzej Supron, a towarzyszyć mu będą Władysław Komar, Jan Tomaszewski i Czesław Lang.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:13, 09 Lis 2009    Temat postu:

30.12.1997 r.

PANCERNY PEUGEOT I KOSZTOWNOŚCI - GRZEGORZ SKRZECZ PO WYPADKU POWRACA DO ZDROWIA!


- Wybuch był tak potężny, że przeleciałem w powietrzu z 10 metrów. Wylądowałem za płotem, na sąsiedniej działce. 30 procent ciała miałem popalone, w tym nogi, prawą rękę i pół tułowia - wspomina Grzegorz Skrzecz.

Wypadek wydarzył się półtora roku temu. Znakomity niegdyś bokser sprzątał swą działkę pod Warszawą, na którą miała następnego dnia wejść ekipa budowlana.

- Spalałem śmiecie w ognisku. 10 metrów dalej stał kanister z benzyną. Tak daleko, że nic nie powinno się stać. Nastąpił jednak wybuch. Całe szczęście, że poszkodowany byłem tylko ja. Nic nie stało się rodzinie, która była wtedy również na działce.

Po tym wypadku Grzegorz Skrzecz przez miesiąc przebywał w szpitalu. Kolejne 8 miesięcy zajęła rehabilitacja, w trakcie której lekarze zabronili mu fizycznych ćwiczeń. No i efekt był taki, że przytył... 30 kilogramów.

- Teraz narzuciłem sobie ostry reżim. Tylko jeden posiłek dziennie i nic więcej. Już schudłem 8 kilogramów , pozostało mi do zrzucenia jeszcze ze 20 kilo. I z tą nadwagą powinienem szybko się uporać, ponieważ wróciłem do pracy trenerskiej. Prowadzę w domu kultury Świt na warszawskiej Pradze grupę młodych bokserów.

Podstawowym zajęciem Grzegorza Skrzecza pozostaje jednak wciąż ochrona znanych osobistości, kasyn oraz transportów pieniędzy. Podlega mu 20 ochroniarzy.

- Przyzwyczaiłem się już do tego, że od 7 lat nie mam wolnych świąt, sobót i niedziel. Także w ostatnie święta Bożego Narodzenia trzeba było ochraniać kasyna w Warszawie, a potem... Krzysztofa Ibisza, gwiazdę TVN, podczas nagrywania przez niego popularnego programu "Wszystko albo nic".

Ochrona studia TVN przez Grzegorza Skrzecza i jego pracowników kończy się w momencie, gdy Krzysztof Ibisz kończy nagranie i odjeżdża samochodem do domu. Bynajmniej nie tym pancernym, przy którym stoi Skrzecz.

- Ten opancerzony Peugeot 605 służył kiedyś Wojciechowi Jaruzelskiemu. Gdy generał przeszedł na emeryturę, auto stało bezużytecznie. Dopóki nie odkupiliśmy go z Biura Ochrony Rządu. Teraz służy do przewozu VIP-ów oraz kosztowności i pieniędzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:14, 09 Lis 2009    Temat postu:

21.01.1998 r.

TELEDURNIEJ... CZYLI EKIPA "LALAMIDO NOCĄ" WYŚMIEWA TELEWIZYJNE TELETURNIEJE


Ekipa programu "Lalamido nocą" przez dwa dni okupowała nocny klub Amazonka w Gdańsku. Ubrany w białą marynarkę, szeroki kolorowy krawat i obcisłe rajtuzy Paweł "Konjo" Konak do złudzenia przypominał... Krzysztofa Ibisza. Popularni prześmiewcy postanowili pokpić sobie z teleturniejów.

W jaskini nocnych rozrywek kręcono kolejny odcinek lubianego przez młodzież cyklu "Lalamido nocą".

- Tym razem robimy sobie jaja między innymi z rodzinnych teleturniejów - mówi Krzysztof Skiba, jeden ze współtwórców programu. - Stąd obecność Krzysztofa Ibisza w osobie "Konja". Poza tym zobaczymy wybory Miss Najnieznośniejszej Dziewczyny Roku oraz kleszczenie rąk w imadle w ramach rozgrywek "Kto więcej zniesie" - ujawnia Skiba.

Sam "Konjo" nie ukrywa, że od dawna jest zafascynowany osobą Krzysztofa Ibisza. - Mam jego zdjęcie nad łóżkiem - wyjawił z błyskiem w oku. - Marynarkę i krawat dostałem od mamy z Berlina. Ibisz by mi go pozazdrościł - wyznał "Konjo".

Na planie panuje swobodna atmosfera. Co chwila wybuchają salwy śmiechu, szczególnie wtedy, kiedy kilkanaście razy trzeba powtarzać jedno ujęcie.

- Ta robota czasem wykańcza. Ale nasz operator Grzesiek Dolecki i dźwiękowiec Piotr Podgórski tak długo z nami współpracują, że są już właściwie tak samo kopnięci jak my. Czasami nie wychodzi im to na dobre, bo jak wracają do codzienności, to czują się jak z innej bajki - tłumaczy Skiba.

Mimo, że program kręcono w Amazonce, na ekranie nie zobaczymy nagich pań tańczących przy rurach. Twórcy programu twierdzą, że publiczna telewizja nie pozwala na nagość. - A w tym samym czasie co my leci sobie w Polsacie "Playboik" - uśmiecha się "Konjo".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:24, 09 Lis 2009    Temat postu:

03.02.1998 r.

- MOŻE ZAŚPIEWAM PIOSENKĘ PERFECTU - OBIECUJE KRZYSZTOF IBISZ


Ma 32 lata, z wykształcenia aktor. Przygodę z telewizją rozpoczął od programu "5-10-15". Później był prezenterem Jedynki i prowadził "Czar par". Trzy razy, jako ulubieniec publiczności nagrodzony Wiktorem. Od stycznia 1997 pracuje w TVN, gdzie prowadzi teleturniej "Wszystko albo nic", a teraz również program "Zostań gwiazdą". Wierzy, że można osiągnąć wszystko, czego się pragnie, jeśli się tylko do tego naprawdę dąży. Zaczynał od mycia okien w kancelarii prezydenta.

- Jesteś strasznie pracowity. "Zostań gwiazdą" to drugi, po "Wszystko albo nic" program, który prowadzisz w TVN. Nie czujesz się przemęczony?

- Lubię takie tempo. Przez pierwsze dwa tygodnie nagrań (powstało wtedy kilka odcinków programu) wstawałem wcześnie rano, a wracałem do domu po północy. Nie cierpiałem jednak z tego powodu. Zresztą bardzo o mnie dbano. Co rano w mojej garderobie czekał ogromny bukiet świeżych kwiatów. Producent wyszedł z założenia, że prowadzący "Zostań gwiazdą" musi mieć dobre samopoczucie.

- I widać, że je masz.

- Ten pogram to prawdziwy show zorganizowany z dużym rozmachem, z udziałem ludzi utalentowanych, którzy do tej pory nie mieli okazji się pokazać. Śpiewają w nim znane przeboje, polskie i zagraniczne.

- Kim są z zawodu?

- Dostali się do programu po eliminacjach, na które zgłosili się sami. Jest wśród nich na przykład dyrektor dużej firmy, który brawurowo wykonał przebój "Takie tango" Budki Suflera. Są kierowcy, pracownicy hurtowni, dużo studentów. Niektórzy na co dzień dorabiają śpiewaniem po knajpach.

- Jaki reprezentują poziom?

- Zaskakująco wysoki. Będziemy obserwować narodziny niejednej gwiazdy. Ten program dla wielu stanie się przepustką do kariery.

- Kto ocenia uczestników?

- Stały skład jury to Robert Janson i Urszula. Poza nimi w każdym z programów występuje dodatkowo inna polska gwiazda.

- Spodziewasz się porównań "Zostań gwiazdą" do "Szansy na sukces"?

- Jasne. Widzowie jednak szybko się przekonają, że są to zupełnie inne programy. My nie żartujemy sobie z uczestników. Poza tym gości naszego programu wspiera grupa baletowa i zespoły muzyków. Do każdego nagrania przygotowana jest choreografia i stroje.

- Jak zachowują się uczestnicy? Pewnie zjada ich trema?

- Bardzo różnie. Łatwiej jest tym, którzy już śpiewali przed publicznością. Ale są też tacy, dla których udział w programie to pierwszy występ. Ci stresują się najbardziej.

- Masz na nich jakieś sposoby?

- Zawsze dbam o serdeczny, przyjacielski klimat w studiu. Dużo żartuję. To pomaga rozładować napięcie. Przy innych programach mógłbym użyć określenia, że dbam o zapewnienie "kameralnej atmosfery", choć w przypadku "Zostań gwiazdą" brzmi to trochę śmiesznie. Mamy dużą widownię. Hala, w której nagrywamy program, ma 1000 metrów kwadratowych.

- Co wygrywa zwycięzca?

- Statuetkę i ma zapewniony udział w finale, który odbędzie się po 11. programach. Zwycięzca finału weźmie udział w finale europejskim, który będę miał przyjemność poprowadzić. Impreza odbędzie się w czerwcu, w Amsterdamie. Tam można już podpisać kontrakt płytowy. Poza tym uczestnicy wygrywają świetną przygodę i doświadczenie, które kiedyś może zaprocentować.

- A Ty miałbyś ochotę na występ w tym programie?

- Myślę o tym poważnie. Co prawda nie będę stawał w szranki z naszymi uczestnikami, ale bardzo możliwe, że zaprezentuję jakiś przebój w swoim wykonaniu.

- Co najchętniej byś zaśpiewał?

- Piosenkę Perfectu. Jeszcze nie wiem którą.



"Zostań gwiazdą" ukazuje się w TVN od początku lutego, w każdą niedzielę o godz. 18.15


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:43, 09 Lis 2009    Temat postu:

24.03.1998 r.

KRZYŚ ZARĘCZONY!


Krzysztof Ibisz podarował narzeczonej, dziennikarce Annie Zejdler, pierścionek z brylantem według własnego projektu.

[link widoczny dla zalogowanych]

Krzysztof Ibisz się żeni!

Ślub Krzysztofa Ibisza z dziennikarką Anną Zejdler jest już sprawą pewną. Odbędzie się niemal w rocznicę ich poznania.

Wszystko jest już zaprojektowane. Świadkami na uroczystości będą ze strony Krzysztofa Ibisza szef finansowy TVN, Luc Tomasino i przyjaciółka Anny Zejdler, Karolina Wajda. Ślubu udzielać będzie czterech duchownych, bo narzeczona Krzysztofa Ibisza jest wyznania ewangelickiego Zborów Chrystusowych. Pojawi się więc pastor i trzech księży katolickich zaprzyjaźnionych z Krzysztofem: ks. Janusz Tarkowski, ks. Arkadiusz Nowak i ks. Mirosław Oliwiak.

- Wystąpiłem już do biskupa z prośbą o pozwolenie na ślub ekumeniczny i myślę, że nie będzie problemów - mówi Krzysztof Ibisz. - Sama uroczystość odbędzie się w katedrze lub kościele św. Anny na Starym Mieście w Warszawie.

[link widoczny dla zalogowanych]

Pewność na 100 proc.

Państwo młodzi pojadą do ślubu starą, wypożyczoną w muzeum limuzyną, "czymś w stylu retro", jak twierdzi Krzysztof. Sam pan młody ubrany będzie w garnitur wybrany przez stylistkę TVN. Panna młoda wystąpi natomiast w sukni podarowanej jej w prezencie przez koleżankę - projektantkę, Dorotę Szumińską.

Narzeczeni nie są w stanie przewidzieć, ilu przybędzie gości. Wiadomo tylko, że po ślubie najbliższa rodzina uda się na uroczysty obiad, a poślubną noc państwo młodzi spędzą z przyjaciółmi na dyskotekowej imprezie.

- Decyzji o małżeństwie jestem pewien w 100 proc. - przyznaje Krzysztof Ibisz.

Już w grudniu ubiegłego roku, po trzech miesiącach znajomości z Anną, postanowił zmienić stan cywilny, lecz oświadczyny odbyły się dopiero w ubiegłym tygodniu. Narzeczeni miniony tydzień spędzili w Rzymie i podczas jednej z kolacji Ibisz poprosił Annę o rękę, wręczając jej zaprojektowany przez siebie pierścionek z białego złota z brylantem.

- Nie kazała mi czekać ani minuty. Zgodziła się od razu - przyznaje Krzysztof.

Pierścionek z brylantem

Narzeczonej przypadła do gustu nie tylko propozycja przyszłego męża, ale i pierścionek niemal w kwadratowym kształcie. Również obrączki wykonane będą na specjalne zamówienie według projektu Krzysztofa.

Anna jest o dziesięć lat młodszą od Krzysztofa dziennikarką tygodnika "Viva". Studiuje prawo i italianistykę. Jej tata jest reżyserem teatralnym i radiowym (wcześniej był dyrektorem lokalnych teatrów), mama natomiast zajmuje się biznesem.

- Życzyłbym każdemu takich teściów - śmieje się Ibisz i zapewnia, że czuje się u rodziców Anny jak u siebie w domu.

W szczegółowych planach małżeńskich pomyślano także o podróży poślubnej. Wprawdzie miesiąc poślubny spędzą w pracy, ale już w grudniu obiecali sobie wspólne wakacje na jednej z ciepłych wysp, gdzie Krzysztof będzie uczył Annę surfować. Na razie cieszą się sobą, mieszkając razem w stumetrowym mieszkaniu Krzysztofa.

Zofia Ragankiewicz - była narzeczona Ibisza

[link widoczny dla zalogowanych]

Modelka, absolwentka wydziału zarządzania w Wyższej Szkole Zarządzania i Administracji. Pochodzi z Wielkopolski. Poznali się w 1995 roku. Byli razem prawie dwa lata. Ich wspólne zdjęcia zdobiły okładki najpopularniejszych polskich magazynów. Błyskotliwa, inteligentna i piękna - tak mówił o niej Krzysztof Ibisz. Pracuje obecnie w TVN.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:10, 09 Lis 2009    Temat postu:

1998 r.

GDZIE TE SKANDALE...


W warszawskim Pałacu Ujazdowskim tydzień temu bawiło się ponad tysiąc gości.

Nie ma to jak dobry bankiet. Choć na takich przyjęciach zwyczajowo bywają ciągle te same osoby - gwiazdy świata artystycznego, biznesmeni, dziennikarze - wspomnienia o tych najlepszych nie zacierają się szybko w pamięci. I o to właśnie organizatorom chodzi. Ranking bankietów jest ulubionym tematem rozmów i plotek.
I my ten bankiet - zorganizowany z okazji 5-lecia pobytu na rynku polskim wydawnictwa Gruner und Jahr (wydawcy m.in. "Gracji" i "Halo") - oceniliśmy. W skali 1-10.

WYŻERKA, dla niektórych najważniejsza - 9 punktów.

Tadeusz Pluciński w towarzystwie prezenterki Warszawskiego Ośrodka Telewizyjnego Anny Frankowskiej, w swoim rankingu bankietowym dał temu przyjęciu aż 10 punktów. Zachwycony wspaniałym jedzeniem pląsał wraz z kucharzami odzianymi w białe fartuchy i czapy.

Serwowano wspaniałe sałatki, sery, warzywa, owoce. Dania na ciepło i zimno. W autorskich kompozycjach. A wszystko to podano na niezwykle efektownym dziedzińcu zamku.

My daliśmy jeden punkt mniej niż warszawski aktor. Zabrakło do picia whisky, likierów i koniaków.

Podano za to przednie wina prosto z chilijskich winnic. Niektórym, niestety, zaszkodziły. Gdy bankiet się rozkręcał, podwoje zamku musiała opuścić najbardziej wyzwolona z polskich graficzek Hanna Bakuła. Na szczęście w dotarciu do taksówki pomogło jej dwóch przystojnych mężczyzn.

PROGRAM ARTYSTYCZNY - 1 punkt.

Swoim śpiewem gości bawiła Natalka Kukulska. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy występowała na różnych bankietach ze dwadzieścia razy. Wciąż te same piosenki, ta sama aranżacja, te same teksty. Kazimierz Kaczor na jej widok westchnął głęboko: "Znowu ona"...

Od GWIAZD nie roiło się, ale nie było najgorzej - 6 punktów.

Doskonale bawił się gospodarz teleturnieju "Idź na całość" Zygmunt Chajzer. Właśnie wrócił z Łodzi, gdzie nagrał kolejnych 8 odcinków najbardziej oglądanego w Polsce programu. Był ze swoją małżonką. Właśnie święcą swoje piętnastolecie małżeństwa.

Tuż obok nich bawiła się telewizyjna para z RTL 7: jedna z ładniejszych dziennikarek Magda Mołek i jej narzeczony już prawie od trzech lat Remigiusz Maścianica. Magda nie może się opędzić od adoratorów i wciąż nowych propozycji pracy. Być może już niedługo zobaczymy ją w innej telewizji.

Andrzej Kopiczyński, sławny "Czterdziestolatek", przesuwał się po salach bankietowych, nie robiąc już większego wrażenia na paniach. Na panach nie robi zaś wrażenia kształtna niegdyś aktorka Anna Majcher.

TOWARZYSKICH SKANDALI - na nasze utrapienie - nie odnotowaliśmy. Tu kompletna klapa. "Wcięta" Bakuła za jeden punkt. Smutny Krzysztof Ibisz - kolejny punkt. Jego narzeczona zniknęła w tłumie. Bawił się więc w towarzystwie przyjaciółki Waltera Chełstowskiego, telewizyjnego producenta i współtwórcy TVN-u. W sumie punkty dwa.

Za NASTRÓJ I ZABAWĘ - 9 punktów.

Niektóre bankiety są tak nudne, że kończą się nim się zaczną. Tu było inaczej. Tańce trwały do samego rana, a zapach smażonych na grillach mięs roznosił się do samego świtu po całym Parku Ujazdowskim.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:24, 09 Lis 2009    Temat postu:

19.06.1998 r.

JAK WSPOMINAMY KONIEC ROKU SZKOLNEGO?


Dziś wielu ludzi coś dostanie: dzieci w szkołach świadectwa, a potem kieszonkowe na lody albo niezłą burę od rodziców. Nauczyciele dostaną kwiaty. Niby co roku to samo... Ale może wydarzy się coś niezwykłego? Czy pamiętasz zakończenia roku? To najgorsze, najśmieszniejsze, to naj...

ROBERT GAWLIŃSKI, muzyk: - Za szkołą nie przepadałem. Tak naprawdę to częściej robiłem sobie "wakacje" niż przeciętny uczeń. Końcówka roku to najgorszy okres. Inni już mieli labę, a ja musiałem zdawać, zaliczać. Męka. Ale raz rodziców zaskoczyłem. W 7 klasie wygrałem olimpiadę z fizyki. Wróciłem do domu ze świadectwem - spodziewali się pewnie najgorszego. A tu pierwsze miejsce w olimpiadzie. A obok, dla kontrastu - same dostateczne.

KATARZYNA KOLENDA-ZALEWSKA, dziennikarka TVP: - Zawsze byłam prymuską. I koniec roku kojarzy mi się przyjemnie. W szkole podstawowej z okazji zakończenia edukacji rodzice brali mnie na obiad do dobrej restauracji, a potem na lody, w prezencie dostawałam książkę. Potem w liceum, do którego chodziłam w Krakowie, po ostatnim dzwonku prawie całą klasą szliśmy do knajpy i siedzieliśmy tam do wieczora. Wspominam to z łezką w oku.

PIOTR MACHALICA, aktor: - To był dzień, na który czekałem cały rok. Wracałem do domu ze świadectwem wiedząc, że będzie awantura. Ale potem - wakacje. Na drugi dzień wyjazd do babci o czwartej nad ranem, bo o tej godzinie był pociąg. Ale niektóre zakończenia roku były kiepskie - przez całe liceum nazbierałem aż cztery poprawki: z matematyki, fizyki, chemii i rosyjskiego.

DANUTA RINN, piosenkarka: - Zakończenie roku szkolnego było dla mnie oddechem. Mogłam wyjechać nad morze. Na koniec roku rodzice próbowali mnie dopieścić rowerem, zegarkiem i butami. W szkole średniej przechodziłam podwójną edukację: liceum ogólnokształcące i średnią szkołę muzyczną. Byłam pozornie zapracowana. Pozornie, bo na żadną szkołę nie miałam czasu. Jedną ukończyłam dzięki urokowi osobistemu, drugą dzięki talentowi.

KRZYSZTOF IBISZ, prezenter TVN: - To była nuda. Kazali nam słuchać wystąpień jakiegoś ministra oświaty, a potem był apel. W podstawówce trzeba było się ładnie ubierać: biała koszulka, granatowe spodnie. Koszmar. W liceum było śmiesznie. Gdy dyrektor przemawiał, wspinał się na palce, uginał kolana, ręce zakładał do tyłu i kołysał się. Wszyscy czekali na ten moment i robili to samo, podśmiewając się bezlitośnie. A on nie wiedział, o co chodzi.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:41, 09 Lis 2009    Temat postu:

07.08.1998 r.

ACH, CO TO BĘDZIE ZA ŚLUB!


[link widoczny dla zalogowanych]

Wielka królewska ceremonia w starym stylu, coś, czego jeszcze nikt w Polsce nie widział - tak wyobraża sobie swój kościelny ślub Anna Ibisz (z domu Zejdler), na razie cywilna żona telewizyjnej gwiazdy, Krzysztofa Ibisza.

5 września o godzinie 15.30 w warszawskiej Katedrze św. Jana młoda para stanie przed ołtarzem!

Oboje wystąpią w strojach specjalnie dla nich zaprojektowanych. I to przez nie byle kogo. Bo przez kostiumografa, Olgę Michałowską, uczennicę włoskiego mistrza Pierro Tozi, który jest autorem kostiumów do filmów wielkich włoskich reżyserów: Luchino Viscontiego i Piera Passoliniego.

- Suknia panny młodej wzorowana jest na kreacji Claudii Cardinale z filmu Viscontiego "Lampart".

Na ten przepiękny biały krynolinowy strój zużyto 30 metrów jedwabnego atłasu. - Anna Ibisz na głowie będzie mieć prawie 10-metrowy, ręcznie haftowany welon. W ręku bukiet białych róż - mówi Olga Michałowska.

Suknia została wykonana w niezwykle ekskluzywnej lubelskiej pracowni "Parisette". Swoje kostiumy szyje tam między innymi pani prezydentowa Jolanta Kwaśniewska.

Krzysztof Ibisz zaprezentuje się w szarych tonacjach. Surdut z wełny angielskiej. O ton jaśniejsza kamizelka. Sztuczkowe spodnie i plastron (coś w rodzaju krawata) z jedwabiu.

Fryzury pary młodej wykonają pracownicy Studium Charakteryzacji Marii Dziewulskiej, którzy w tej chwili pracują nad głowami aktorów w "Panu Tadeuszu".

Sam przebieg ceremonii ślubnej jest wielką tajemnicą. Najprawdopodobniej w kościele śpiewać będą gwiazdy polskiej piosenki. Mówi się o Justynie Steczkowskiej. A po ślubie wielkie wesele w najdroższym z polskich hoteli - warszawskim "Bristolu".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:07, 10 Lis 2009    Temat postu:

05-06.09.1998 r.

TAKIEGO ŚLUBU JESZCZE POLSKA NIE WIDZIAŁA: ŚLUB NA WIZJI!


[link widoczny dla zalogowanych]

Dziś Anna Zejdler i Krzysztof Ibisz przed kamerami powiedzą sobie "TAK"!

[link widoczny dla zalogowanych]

Krzysztof Ibisz nie ukrywa, że ma tremę. Nic dziwnego, gdyż już dziś, o godz. 15.30, w warszawskiej katedrze św. Jana będzie ślubował miłość, wierność i uczciwość małżeńską Annie Zejdler, 22-letniej studentce italianistyki i prawa. Zaproszenia na uroczystość wysłano do 800 osób.

Dużo wcześniej, 20 czerwca tego roku, w warszawskim Pałacu Ślubów odbył się ślub cywilny Krzysztofa Ibisza i Anny Zejdler.

- Była to cicha uroczystość - wspomina prezenter. - Udało nam się zachować pełną dyskrecję. W ceremonii uczestniczyli tylko nasi rodzice i świadkowie.

Dzisiejszy ślub kościelny ma być iście królewski. Panna młoda wystąpi w pięknej krynolinie, na którą firma "Parisette" (ubiera się w niej prezydentowa Jolanta Kwaśniewska) zużyła 30 metrów jedwabnego atłasu. Do tego 10-metrowy ręcznie haftowany welon. On w surducie z szarej wełny angielskiej, nieco jaśniejszej kamizelce i szarych prążkowanych spodniach. Obydwoje nie chcieli zdradzić, ile kosztowały ich stroje. Krzysztof wyznał jedynie, że strój Ani również dla niego będzie niespodzianką, gdyż zgodnie z tradycją pannę młodą w sukni ślubnej zobaczy dopiero w kościele.

Nowożeńcy przyjadą do kościoła oddzielnie, samochodami wypożyczonymi z Muzeum Motoryzacji. Krzysztof będzie przy ołtarzu czekał na swoją wybrankę, którą do ślubu poprowadzi jej ojciec.

Ceremonia będzie miała charakter ekumeniczny, ponieważ Ania jest wyznania protestanckiego reformowanego. Ślubu udzielać będzie kilku duchownych.

W kościele pieśń "Ave Maria" zaśpiewa Justyna Steczkowska w towarzystwie swoich trzech sióstr.

- Ma to być prezent ślubny Justyny - mówi Krzysztof Ibisz.

Wesele odbędzie się w hotelu "Bristol". Najpierw zaplanowano obiad dla 50 osób. Wezmą w nim udział najbliższa rodzina, księża oraz, jak mówi Krzysztof, ludzie, którzy wiele znaczą w jego życiu. Wśród nich będzie prezes TVN Mariusz Walter i najlepszy przyjaciel Walter Chełstowski (członek Zarządu TVP). Wieczorem bawić się będzie 150 przyjaciół młodej pary, m.in. Tomasz Lis i Cezary Pazura. Obaj panowie z małżonkami. Zjawi się też Justyna Steczkowska w towarzystwie... taty. Na wesele zaproszona jest również Edyta Górniak.

- Oboje jesteśmy bardzo podekscytowani - twierdzi Ania. - Ale jest to miłe uczucie. To nasza wspólna premiera na tak wielkiej uroczystości. Trochę obawiamy się, czy wszystko wypadnie tak, jak zaplanowaliśmy, ale jesteśmy dobrej myśli.

Anna i Krzysztof zaczęli się spotykać rok temu. Wiosną tego roku Krzysztof podarował Ani zaręczynowy pierścionek - brylant oprawiony w białe złoto. Do ostatniej chwili Krzysztof nie był zorientowany, co podaruje Ani w prezencie ślubnym.

Od dnia ślubu cywilnego Krzysztof dumnie nosi na palcu obrączkę.

- W naszym przypadku nie sprawdziło się to, że ślub zmienia pary na gorsze - mówi. - Moim zdaniem, teraz jest o wiele lepiej.

- Każde z nas zdaje sobie teraz sprawę z tego, że ta druga osoba to już na całe życie - dodaje Ania. - Przestaliśmy przejmować się drobiazgami. Małżeństwo to bardzo dobry pomysł na życie.

[link widoczny dla zalogowanych]

Młoda para 20 czerwca wzięła ślub cywilny

Anna Zejdler

* Ma 22 lata.

* Studiuje prawo i italianistykę.

* Pracuje jako dziennikarka, pisze artykuły dla kobiecych pism.

* Jej tata jest reżyserem teatralnym i radiowym, mama zajmuje się biznesem.

Krzysztof Ibisz

* Ma 33 lata.

* Ukończył studia aktorskie na warszawskiej PWST.

* Pracę w TVP zaczynał jako prezenter programu dla dzieci "5-10-15". Popularność zdobył prowadząc teleturniej "Czar par". Przed rokiem przeniósł się do TVN. Jest w tej stacji gospodarzem programów "Zostań gwiazdą", "Wszystko albo nic" i "Ibisz, gwiazdy i muzyka".

Ślub Krzysztofa Ibisza i Anny Zejdler TVN będzie transmitowała na żywo, w trzech wejściach antenowych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:11, 10 Lis 2009    Temat postu:

07.09.1998 r.

NIE DEPTAĆ WELONU!


[link widoczny dla zalogowanych]

Ślub był zapowiedziany na godz. 15.30. Jednak znacznie wcześniej przed warszawską katedrą zebrał się spory tłum ludzi, w znacznej części składający się z fotoreporterów i dziennikarzy oraz fanów Krzysztofa.

Nie obyło się bez wpadki. Choć jeszcze przed wejściem do kościoła Krzysztof Ibisz zapewniał, że formuły przysięgi małżeńskiej nauczył się na pamięć, podczas ceremonii zamiast "Nie opuszczę cię aż do śmierci", powiedział "nie dopuszczę". - Jest nadzieja, że jednak dopuścisz - zażartował ks. Janusz Tarkowski.

Pan młody przyjechał zabytkowym Mercedesem w towarzystwie swojego świadka, Luca Tomasino, szefa finansowego TVN. Obaj ubrani byli tak samo - szare surduty, nieco jaśniejsze kamizelki i prążkowane spodnie. Przed wejściem do kościoła Krzysztof udzielił - ostatniej jako kawaler - wypowiedzi dla telewizji. Przyznał, że ma ogromną tremę.

[link widoczny dla zalogowanych]

Kiepska pamięć Ibisza

- Formuły przysięgi małżeńskiej nauczyłem się na pamięć - powiedział. Następnie wszedł do kościoła, zatrzymał się kilka metrów przed ołtarzem i tu czekał na pannę młodą, Annę Zejdler, którą do ślubu poprowadził ojciec.

Warszawska katedra była w sobotę wypełniona po brzegi. Nad spokojem ceremonii czuwało siedmiu ochroniarzy, którym szefował Grzegorz Skrzecz, były bokser. Ochroniarze najwięcej pracy mieli podczas składania przez młodych przysięgi małżeńskiej. Musieli chronić Krzysztofa i Anię przed tłumem fotoreporterów, którzy ze wszystkich stron otoczyli młodą parę.

Welon w niebezpieczeństwie

Ślubu udzielało trzech księży: ks. Janusz Tarkowski, ks. Arkadiusz Nowak i ks. Mirosław Oliwiak.

Po ślubie Ania i Krzysztof ruszyli do wyjścia. Przy samych drzwiach zrobiło się spore zamieszanie. W największym niebezpieczeństwie był 10-metrowy welon panny młodej. - Nie deptać welonu - powtarzała Karolina Wajda, która była świadkiem Ani.

Tłum przed kościołem kłębił się jeszcze długo po zakończeniu ceremonii i odjeździe młodej pary. Następni nowożeńcy mieli w związku z tym kłopot, żeby wejść do kościoła. - Prezesie Walter, zrób pan z tym porządek - zawołał do szefa TVN ktoś z ich rodziny.

[link widoczny dla zalogowanych]

Tort miał trzy piętra

Weselny obiad rozpoczął się w hotelu Bristol o godz. 17.

Uczestniczyło w nim około 60 osób, wśród nich rodzice państwa młodych i księża udzielający ślubu. Był też prezes Mariusz Walter, Walter Chełstowski i Henryk Machalica. Do stołów podawało 12 kelnerów. Menu składało się z róż z wędzonego łososia z małymi krewetkami podanych z sosem chrzanowym na bukiecie z sałaty, filetu z sandacza a la Radziwiłł podanego na warzywach julienne (pokrojonych na zapałki), kaczki pieczonej podanej na czerwonej duszonej kapuście z jabłkami i sosem kardamonowym (porcja za jedyne 75 zł), deseru orzechowego.

Serwowano dwa rodzaje wina: Michel Lynch 1997 (105 zł za butelkę) i Chateau Michel Lynch 1995 (butelka po 127 zł). Był również tort weselny - trzypiętrowy, biały, ozdobiony owocami, który pokroili wspólnie Ania i Krzyś.

Podczas obiadu przemowę wygłosił Luc Tomasino.

[link widoczny dla zalogowanych]

Justyna Steczkowska w objęciach panny młodej

Zabawa do rana

Krzysztof Ibisz podarował swojej świeżo poślubionej małżonce złoty zegarek od Cartiera. Był jednak kłopot z założeniem go na rękę, ponieważ nikt z gości nie mógł sobie poradzić z zapięciem.

Wieczorem, również w Bristolu, odbyło się przyjęcie dla przyjaciół młodej pary. Uczestniczyli w nim m.in. Tomasz Lis i Kinga Rusin, Justyna Steczkowska, Paulina Smaszcz, Janusz Zaorski, Andrzej Strzelecki, Monika Luft. Na parterze stały stoły z jedzeniem (menu podobne jak podczas obiadu), tańczono na pierwszym piętrze. Didżejem był Marek Karewicz, znany jazzman i fotografik.

Ok. godz. 23 Ania i Krzysztof przebrali się. On w ciemny garnitur, a ona w czarną długą suknię. Zabawa trwała do rana.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:18, 10 Lis 2009    Temat postu:

11.09.1998 r.

JUŻ PO ŚLUBIE...


[link widoczny dla zalogowanych]

Poniedziałkowe śniadanie Anna i Krzysztof Ibiszowie zjedli na serwisie, który dostali w prezencie ślubnym. Ich mieszkanie, choć 100-metrowe, nie może pomieścić kwiatów, które przysłali przyjaciele i widzowie. Nadeszło kilka tysięcy telegramów z życzeniami dla młodej pary, a listonosz nadal donosi nowe.

- Kilka dni przed ślubem byliśmy bardzo stremowani - mówi Ania. - W dniu uroczystości okazało się , że ja jestem mniej zdenerwowana niż Krzysztof. Ale oboje miło przeżyliśmy i sobotnią ceremonię w kościele, i przyjęcie weselne. Bawiliśmy się fantastycznie. Zasnęliśmy dopiero o 5 rano.

Lista prezentów

Przed ślubem Anna I Krzysztof sporządzili listę prezentów, które chcieliby otrzymać. Upominki sami wybrali w trzech warszawskich sklepach.

- Znacznej części prezentów jeszcze sklepy do nas nie przysłały - mówi Anna Ibisz. - Wiemy jednak, że jest to mnóstwo przepięknych rzeczy. Chcieliśmy dostać drobiazgi kuchenne, talerzyki, filiżanki. Już doręczono nam wykwintny serwis do herbaty Rosenthala.

Mamy do siebie zaufanie

Małżonkowie osiedli w kawalerskim mieszkaniu Krzysztofa. Ania już wprowadziła w nim wiele zmian.

- Nadała mu cieplejszy klimat - opowiada Krzysztof. - Ja byłem zwolennikiem technicznego, niemal ascetycznego stylu. Ona wniosła kobiecość. Zmieniła żarówki z halogenowych na żółte. Dzięki niej przybyło na ścianach obrazów.

Przed ślubem Krzysztof znany był z tego, że lubi się bawić. Żona nie stara się wpływać na jego życie towarzyskie.

- Staramy się siebie nie ograniczać - wyznaje prezenter. - Żona ma do mnie zaufanie i daje mi wolną rękę. Zdarza się, że gdy idziemy wspólnie na imprezę, ona wychodzi wcześniej niż ja i sama wraca do domu. Bywa też na odwrót: ona zostaje, a ja wracam. To powoduje, że mamy coraz mniejszą potrzebę nadużywania wolności. Jeśli coś nie jest zakazane, to po prostu nie chce się tego robić.

Ach, we własnym domku...

Państwo Ibiszowie zamierzają zbudować własny dom na działce w podwarszawskim Konstancinie. Chcą, by ich rodzina była tradycyjna. Planują mieć dwoje lub troje dzieci (zgodnie z przysięgą małżeńską, dzieci wychowane będą w wierze katolickiej).

Ile to kosztowało

Zarówno koszty przyjęcia weselnego, jak i strojów młodej pary okryte są tajemnicą. Zadzwoniliśmy więc do lubelskiej firmy Parisette, w której szyta była suknia Ani, i próbowaliśmy zamówić podobną. Powiedziano nam, że powinniśmy przygotować się na wydatek ok. 8 tys. zł. lub 4 tys. zł. za skromniejszy wariant. Poprosiliśmy również warszawski Hotel Bristol, w którym bawili się goście, o przysłanie nam oferty weselnej. Za przyjęcie dla 180 osób: alkohol (butelka wina na osobę) i potrawy należy zapłacić ok. 48 tys. zł.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:03, 10 Lis 2009    Temat postu:

1998 r.

KRZYSZTOF IBISZ POLECA SAŁATKĘ


[link widoczny dla zalogowanych]

Nie przepadam za gotowaniem - przyznał się nam Krzysztof Ibisz - ale bywają takie chwile, że staję przy kuchni. Wybieram wtedy raczej "danko", coś smacznego i prostego w przygotowaniu. Zdecydowanie odrzucam długotrwałe duszenie, gotowanie, smażenie! Niestety, kuchnia po moich kulinarnych eksperymentach przypomina pobojowisko. Żona doprowadza ją potem do porządku przez kilka dni, znajdując przy okazji wiele niespodzianek: na przykład jakieś ziemniaki na suficie...

Dla Czytelników "Super Expressu" wybrałem moją ulubioną sałatkę z ryżu z krabem i avocado.

Jej skład:

3/4 szklanki ryżu

2 pomarańcze

2 łyżki sosu francuskiego

3 łyżki półtłustego twarogu

3 płaskie łyżki majonezu

sól, pieprz do smaku

5 dkg orzeszków (najlepiej nerkowce)

pietruszka, koperek, szczypiorek do smaku

4 drobno pokrojone łodygi selera naciowego

25 dkg mięsa kraba (może być z puszki)

2 avocado

Sos francuski: w naczyniu zmieszać 4 łyżki oliwy, 1 łyżkę octu winnego, 1 starty ząbek czosnku, 1/2 łyżeczki miodu, sól, pieprz.

Ryż ugotować i ostudzić. Skórkę pomarańczy zetrzeć na tarce, wymieszać z sosem francuskim, twarogiem i majonezem. Dodać sól i pieprz. Podzielone na cząstki pomarańcze obrać z błonki, miąższ wymieszać z orzechami, selerem, pietruszką, szczypiorkiem i koperkiem. Dodać rozdrobnione mięso kraba. Wymieszać wszystkie składniki. Połączyć z ryżem, wymieszać, wstawić do lodówki na 2 godziny. Przed podaniem obrać avocado, wyjąć pestkę. Każdą połówkę owocu pokroić na cienkie plasterki, rozłożyć na talerzyku. Obok wyłożyć sałatkę i jeść, jeść, jeść. Smacznego!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieoficjalne forum o Krzysztofie Ibiszu Strona Główna -> ARTYKUŁY Z PRASY Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 2 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin