Forum Nieoficjalne forum o Krzysztofie Ibiszu Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

SUPER EXPRESS
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieoficjalne forum o Krzysztofie Ibiszu Strona Główna -> ARTYKUŁY Z PRASY
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:44, 08 Lis 2009    Temat postu: SUPER EXPRESS

15.05.1996 r.

PUDER IBISZA


W tygodniku "Wprost" omówiono ostatnio ankietę, w której pytano Polaków o to, z kim chcieliby spędzić noc. Wyniki są dość zaskakujące. Okazało się, że panie marzą o pachnących i szarmanckich dżentelmenach jak: Krzysztof Ibisz czy Andrzej Olechowski. Natomiast panowie zamiast wyuzdanej samicy o kosmicznych piersiach wolą subtelne, melancholijne niewiasty w stylu Edyty Górniak lub Katarzyny Skrzyneckiej. Dodatkową ciekawostką jest fakt, iż wypowiadająca się w imieniu pań Jolanta Fajkowska stwierdziła, że: "twardziel z trzydniowym zarostem jest już niemodny". Wśród damsko-męskich propozycji znalazł się tylko jeden przedstawiciel rock and rolla Robert Gawliński.

Przenieśmy się na chwilę za ocean. Amerykańska prasa co rusz donosi o romansach krągłych gwiazd ekranu z przedstawicielami rockowego świata. W dalszym ciągu na fali są wytatuowani młodzieńcy przyodziani w czarne skóry. Podczas gdy tam wzbudzają zachwyt i drżenie przysadek, ich rodzime odpowiedniki mogą liczyć co najwyżej na banalną rozmowę w niskonakładowej prasie muzycznej. O burzliwym romansie ze znaną prezenterką telewizyjną bądź aktorką nie ma mowy. Można jedynie liczyć na pomacanie sfrustrowanej pracownicy dworca PKS i to tylko w niedużym miasteczku. Długie włosy, kowbojskie buty i obcisłe jeansy nadają się dziś do ataku na prowincję. Kiedy natomiast pragnie się zaistnieć w medialnym high lifie rockandrollowy image nie wytrzymuje konfrontacji z niezwykle pedantycznie dobranym pudrem Krzysztofa Ibisza.

We wspomnianej ankiecie, niekwestionowany do niedawna pierwszy amant RP Bogusław Linda zajął dopiero piąte miejsce. Oznacza to, że nadszedł czas na miłych, sympatycznych i pachnących. Jest taka scena w filmie "Hair" Milosa Formana, kiedy wyluzowana załoga wpada bez zaproszenia na bankiet. Jedna z druhen zauroczona swobodą i witalnością gości zaczyna powoli fascynować się ich rockandrollowym klimatem. Być może naszym rockmenom brakuje owej witalności i oryginalności, by zainteresować samice tęskniące za przygodą. Z drugiej strony, dlaczego w Polsce ma być tak samo jak w Ameryce. Niech tam obleśni gitarzyści spędzają sen z powiek wyposzczonym kobietom. U nas będą to robić eleganccy i pachnący mężczyźni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:47, 08 Lis 2009    Temat postu:

22.06.1996 r.

LATA Z LATEM


Największe jajo i truskawka, najdłuższy jamnik i benzyna za darmo to tylko niektóre niespodzianki Lata z Radiem. Audycji, która obchodzi swoje 25 urodziny.

Wczoraj, pierwszego dnia kalendarzowego lata ruszyło Lato z Radiem. Było wyjątkowo uroczyście, bo audycja ma już 25 lat. W studio poza anteną tłum gości pił szampana, zajadał bankietowe ciasteczka i kanapki. A na antenie... Miło nam po raz pierwszy tego lata powiedzieć, że minęła godzina dziewiąta.

I znów rozbrzmiała znana poleczka. A po chwili po rosyjsku Słuszajetie lieto z radioprijomnikam. I jeszcze po czesku, niemiecku, angielsku. W studiu pojawiło się wiele gwiazd sceny i sportu, m.in.: Artur Barciś, Krzysztof Kolberger, Barbara Krafftówna, Krystyna Prońko, Czesław Lang. - Z okazji naszego jubileuszu przygotowaliśmy na całe wakacje mnóstwo atrakcji - mówi Roman Czejarek, szef Lata z Radiem. Codziennie na jednej ze stacji benzynowej słuchacze będą mogli za darmo tankować do pełna. Jak co roku wybierzemy naszą Miss oraz największe jajo, truskawkę, najdłuższego jamnika. W ubiegłym roku wybraliśmy krowę, która miała najwięcej łat. Aż 874.

- Przez te 25 lat audycja ukazała się ponad 1600 razy - mówi Zygmunt Chajzer, dziennikarz i współautor programu. A w przyszłą niedzielę na nasze 25. urodziny przygotowujemy kilkunastogodzinny maraton rozrywkowy. Wystąpi wiele gwiazd. A koncert będzie prowadził między innymi Krzysztof Ibisz, którego będzie pilnowało dwóch ochroniarzy... przed tłumem wielbicielek. Ale gwoździem programu będą nasi równolatkowie. Zaprosiliśmy wszystkie osoby, które urodziły się w Polsce tego dnia co my, czyli 1 lipca 1971 roku. Tych 25-latków jest 1472 i już 500 z nich potwierdziło swój przyjazd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:10, 08 Lis 2009    Temat postu:

31.08.1996 r.

ULUBIEŃCY KOBIET


Krzysztof Ibisz, aktor, dziennikarz telewizyjny, prezenter.

W młodości był ministrantem, a kilka lat temu posłem na Sejm. Ur. 25 lutego 1965 r. w Warszawie. Znak zodiaku Ryby. Wzrost 188 cm, 70 kg. Hobby: sport i telewizja. Kawaler, ale zajęty (narzeczona Zofia Ragankiewicz, studentka prawa i modelka). Nie ma psa ani kota, bardzo lubi zmieniać samochody. Lubi Turnau'a i Liroya, jest zachwycony polskim rockiem. Wypoczywa na Mazurach pod namiotem. Dba o kondycję: ćwiczy na siłowni, świetnie jeździ konno, gra w tenisa. Trenował w Legii skok wzwyż i lekkoatletykę, grał w koszykówkę i siatkówkę. Nie lubi leni, nieudaczników i wierzących w misję naprawiania świata. Ulubiony drink: whisky z lodem. Najpiękniejsze oczy świata ma według niego Naomi Campbell.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:11, 08 Lis 2009    Temat postu:

28.09.1996 r.

LEPSZY OD BANDERASA


Rozmowa z Krzysztofem Ibiszem, zwycięzcą naszego plebiscytu na najprzystojniejszego mężczyznę.

- Ma czarujący uśmiech. Kawał chłopa. Chłopięcy brunet. Elegancki. Taki za przeproszeniem "picuś glancuś". Inteligentny. Takie zalety najczęściej wymieniały Czytelniczki oddające na Pana głos w naszym konkursie na najbardziej pociągającego mężczyznę. Czy nie ma Pan dość bycia czarującym, chłopięcym brunetem? Nie chciałby Pan zmienić wyglądu, np. zapuścić włosy, brodę, wsadzić papierosa w zęby, ubrać się w obszarpane dżinsy?

W tym pytaniu kryje się przypuszczenie, że udaję faceta, którym nie jestem, że chciałbym to zmienić. A to nieprawda. W telewizji trudno udawać, bo kamera wyłapie każdy fałsz. Dlatego dziennikarze nieautentyczni na ogół nie są odbierani przez widzów pozytywnie. Uważam, że człowiek pracujący w telewizji nie tylko powinien być profesjonalistą. Musi też dobrze wyglądać: krótko obcięte włosy i dobry garnitur. Za tym kryje się higieniczny tryb życia, a więc palenie i picie odpada. Chodzę na siłownię nie z próżności. Muszę być sprawny, bo tego wymaga mój zawód.

- Rozumiem więc, że Panu jest z tym wizerunkiem dobrze.

Ależ ja taki jestem! Nie udaję nikogo innego.

- Czy zawsze był Pan taki czarujący? Czy to lata praktyki i studia aktorskie?

Ja nikogo nie czaruję. Uważam, że ludzie powinni się do siebie odnosić życzliwie. Nie tylko prywatnie, także w pracy. A moja praca polega na życzliwości wobec widzów. Przysięgam, że nie spędzam kilku godzin dziennie przed lustrem, nie poprawiam fryzury, ani nie ćwiczę uśmiechu. W tym, co robię nie ma nic nadzwyczajnego. Po prostu siadam i gadam.

- A kobiety na Pana widok wzdychają i mdleją!

Facet z telewizji jest zawsze bardziej przystojny i inteligentny niż sąsiad. Ludziom wydaje się, że on żyje w innym wymiarze. A to jego praca. Moją pracę widać. Dlatego wydaję się bardziej atrakcyjny niż jestem.

- Ale w naszym plebiscycie pokonał Pan zdecydowanie takich atrakcyjnych panów, jak Bogusław Linda czy Antonio Banderas.

Widocznie oni pokazują się w telewizji rzadziej niż ja - śmieje się Krzysztof Ibisz.

- Czy nie męczy Pana popularność?

Przyjemnie jest, gdy ktoś nieznajomy uśmiecha się do mnie na ulicy i mówi dzień dobry. Miłe są listy, których dziennie dostaję 30-40. Natomiast niemiłe są komentarze na mój temat, wypowiadane przy mnie na głos. Na przykład w sklepie ktoś mówi: zobacz, to ten Ibisz z telewizji! A inny odpowiada: Coś ty! Ibisz jest wyższy. Nie wiem, jak zareagować. Unikam więc takich sytuacji. Zakupy robię tylko w nocnych sklepach. Czasami człowiek nie chce rozmawiać, chciałyby być chwilę sam, a to się nie udaje. Dlatego nie chodzę na dyskotekę, choć lubię tańczyć.

- To pewnie i na plażę Pan nie chodzi?

Ostatnio jeżdżę nad Zatokę Pucką, gdzie pływam na desce. Surfingowcy przyzwyczaili się do mnie i traktują mnie normalnie, dlatego świetnie się tam czuję.

- Jak Pan to robi, że wygrywa tyle plebiscytów?

Każdy chce odnosić sukcesy zawodowe, które go jeszcze bardziej dopingują do pracy. Gdy uda mi się wygrać jakiś konkurs (a mam dwa Wiktory od publiczności) mówią o mnie dziecko szczęścia. Ale większość ludzi nie wie, jak ciężką pracą i zwariowanym trybem życia trzeba to okupić. Każdy dyżur na antenie, a mam ich 6 w miesiącu, to trzy dni przygotowań, każda rozmowa w studio - około 4 godzin w bibliotece. Znam angielski, ale wciąż się go uczę. Kończę studia dziennikarskie po to, by być lepszym w tym zawodzie. Nie mam kiedy spać, nie mam czasu na piwo z kolegami. Ale nie wyobrażam sobie innego życia.

- Jakie cechy, Pana zdaniem, powinien mieć 100-procentowy mężczyzna?

Nie wiem, jak powinien wyglądać taki facet. Próbuję do jednego panią przekonać: nie ma zaprogramowanego Ibisza, który się ładnie uśmiecha, sprawnie robi wywiady, jest dobry w telewizji. Jest człowiek naturalny tam, gdzie pracuje, czyli w telewizji. Gdzie mnie do ideału!

- Ma Pan jakieś wady czy słabości? Na przykład po kryjomu zjada Pan słodycze?

Mówiłem o zdrowym stylu życia... no dobrze, przyznam się. Moją wadą jest zbyt szybka jazda samochodem. Ale mandaty płacę od razu.

Rozmawiała Anna Sobczyk


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:05, 08 Lis 2009    Temat postu:

07.12.1996 r.

IBISZ W WIŚLE?


Gwiazdy małego ekranu uciekają z Telewizji Polskiej S.A.

Wczorajsze "Życie" podało, że rozpoczęła się telewizyjna wojna. Prywatne stacje zaczynają podkupować pracowników telewizyjnej Jedynki i Dwójki. Jako jeden z pierwszych telewizję zmienić ma Krzysztof Ibisz.

Według doniesień "Życia", znanemu prezenterowi programu pierwszego TVP Krzysztofowi Ibiszowi zaproponowano stanowisko doradcy prezesa do spraw programowych w prywatnej telewizji Wisła. Jest to wprawdzie stacja regionalna dla Polski południowej, ale dzięki wykupieniu 49 procent udziałów tej stacji przez telewizję TVN Mariusza Waltera, program Wisły będzie można oglądać także na północy kraju.

Co więcej, dla Krzysztofa Ibisza w programie nowej stacji znaleźć ma się czas na autorski program. W TVP, gdzie prezenter jeszcze pracuje, jego autorski talk-show ciągle nie może wystartować, choć zapowiadano go już na wrzesień.

Ibisz odmawia komentarza. Pogłoskom zaprzecza, natomiast Mariusz Walter, szef ITI i telewizji TVN. - Jako szef TVN nie mam jeszcze koncesji, więc nie prowadzę takich spekulacji. Najpierw woda się musi ugotować, by można wypić herbatę. Inaczej można się zatruć - mówi Walter. Równocześnie jednak szef TVN przyznaje, że w światku telewizyjnym panują zasady wolnego rynku i nikt nie jest niczyim niewolnikiem. Nie widzi nic zdrożnego w tym, by dobrych prezenterów podkupować podobnie jak dobrych piłkarzy.

Wielu w telewizyjnej branży zdaje sobie bowiem sprawę, że imperium prezesa Ryszarda Miazka zaczyna drżeć w posadach. Odejście popularnych prezenterów wisi na włosku, odchodzą osoby przygotowujące programy. Jednym ze znaczniejszych łowów w TVP było w ostatnim czasie podkupienie przez RTL 7, nową stację telewizyjną, Katarzyny Skorupskiej, szefowej zakupów filmów i seriali w TVP 1. Z telewizji zwolniła się z dnia na dzień. W RTL 7 pełni taką samą funkcję. - Stawiamy na budowanie gwiazd, które rosną wraz z telewizją - mówi Maciej Pawlicki, dyrektor programowy RTL 7, ale nie ma reguł bez wyjątków - dodaje szybko - nigdy nie mówimy nigdy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:20, 08 Lis 2009    Temat postu:

07.01.1997 r.

IBISZ W KANALE


- Nasze pertraktacje z Krzysztofem Ibiszem trwały 6 tygodni - wyjaśnił Mariusz Walter, szef Prywatnej Telewizji TVN i główny udziałowiec Telewizji Wisła. Jeśli idzie o pieniądze, to dokładnie obliczyliśmy, ile jest on wart na rynku, czyli zsumowaliśmy to, co zarabiał w telewizji publicznej i to co zmuszony był dorabiać, prowadząc różne koncerty i bale w całej Polsce. Na koniec dodaliśmy jeszcze stosowny procent.

Krzysztof Ibisz przeprowadza się więc do Krakowa. Od wczoraj w Telewizji Wisła jest oficjalnym doradcą prezesa do spraw programowych. Poza szefowaniem będzie głównym prezenterem tej stacji, poprowadzi w niej własne programy i zagra w nowym polskim serialu. - Telewizja Wisła zmienia oblicze - zapowiada prezes tej stacji, Adam Górczyński. Już w styczniu pojawi się w Wiśle nowe show pogodowe, od lutego rusza nowy program informacyjny, którego główne wydanie o 19.30 konkurować będzie z "Wiadomościami" programu 1, oraz autorski program Krzysztofa Ibisza "Ibisz b.o.". Również pod kierownictwem Ibisza pojawi się w marcu teleturniej dla par małżeńskich "Wszystko albo nic".

Dogrywka dla 12 milionów

Dla zwolenników gry w Lotto, Telewizja Wisła proponuje specjalną dogrywkę. Ci, którzy nie wygrają w losowaniu transmitowanym w Polsacie, mają szansę na specjalną dogrywkę w Wiśle. Nagrodami są kluczyki do nowych samochodów. Telewizja Wisła oglądana jest dziś w dziewięciu województwach Polski południowej (opolskim, częstochowskim, katowickim, krakowskim, bielskim, nowosądeckim, tarnowskim, rzeszowskim i zamojskim). W kwietniu dotrze do widzów województw wrocławskiego, kieleckiego i przemyskiego. Wisła trafi również do telewizji kablowych w Gdańsku, Bydgoszczy, Warszawie i Radomiu. W sumie oznacza to 1112 mln widzów.

Prawdziwie konkurencyjną telewizją Wisła stanie się jednak dopiero po połączeniu z Prywatną Telewizją TVN Mariusza Waltera i Jana Wejcherta, którzy czekają na obiecaną koncesję. Jak na razie TVN ma 49 proc. udziałów w Telewizji Wisła. Właśnie dzięki temu połączeniu i poważnemu zastrzykowi finansowemu (budżet Wisły szacuje się dziś na 70 mln dolarów) możliwe są zmiany i zakupienie dla stacji Krzysztofa Ibisza.

Konkurs na twarze

Krzysztof Ibisz na ekranie Wisły pojawi się za miesiąc. Na razie jeździ po Polsce południowej i przeprowadza konkursy na nowe twarze telewizji. Werbuje prezenterów serwisów informacyjnych i pogody. Telewizja Wisła, poza Ibiszem, nie planuje kupowania kolejnych gwiazd telewizji publicznej. - Nie chcemy przenosić Warszawy do Krakowa - zapewnia Ibisz, choć na Woronicza (mieści się tam TVP S.A. przyp. red.) obiegowe przywitanie brzmi dziś: Nie pracujesz jeszcze w Wiśle?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:29, 08 Lis 2009    Temat postu:

22.01.1997 r.

JESTEM TYLE WART!


O swej nowej pracy mówi prezenter Krzysztof Ibisz

- Co zmieniło się w twoim życiu, od kiedy odszedłeś z telewizji publicznej?

Mieszkam w Krakowie, pracę zaczynam o godz. 10, rzadko kiedy wychodzę ze stacji przed północą. Mam nadzieję, że w końcu przyjdzie czas, gdy będę mógł zjeść normalny obiad i pójść na siłownię.

- Jaka praca, taka płaca. Zdradź, o ile więcej dostałeś w Telewizji Wisła?

Powtarzam za moim nowym pracodawcą, Mariuszem Walterem: dokładnie obliczono, ile jestem wart na rynku. Jako prezenter Jedynki zarabiałem miesięcznie 1000-1500 zł brutto za dyżury. Do tego dochodziły pieniądze za programy, ale gdy skończył się "Czar par" przez pół roku nie miałem dodatkowych pieniędzy, oprócz rzecz jasna wpływów z imprez prowadzonych w całej Polsce. Koncerty estradowe, turnieje tańca, spotkania sportowe, konferencje prasowe - prowadzi je każdy prezenter telewizyjny.

- I dostaje za to dużą kasę. Słyszałam o 100 mln starych złotych za jedną imprezę.

Ja nigdy takiej kwoty nie zarobiłem. Dobry prezenter za prowadzenie imprezy w Polsce może zarobić 30 mln brutto. Po odliczeniu podróży i podatków daje to 20 mln na rękę. Ile takich imprez trafia się w miesiącu? Dwie, trzy, ale zdarzało się i pięć. Nowi szefowie wyliczyli średnią tych wszystkich dochodów.

- Zapewniałeś, że z telewizji publicznej odszedłeś, bo nie mogłeś robić autorskiego programu. Dyrektor Jedynki Stanisław Nowak twierdzi tymczasem, że program był już zatwierdzony.

I mówi prawdę. Co więcej, mój show miał nawet już swoje miejsce w ramówce programu pierwszego. Tylko ciągle od września ubiegłego roku do stycznia '97 nie mogło dojść do nagrań.

- Teraz jak rozumiem nie ma już takich problemów?

Teraz jestem producentem, odpowiadam za tworzone programy merytorycznie i finansowo.

- Zdradź, jak będą wyglądały.

W soboty będzie to turniej małżeński "Wszystko albo nic". Jest to sześć dziesięciominutowych wejść na żywo. W turnieju bierze udział jedna rodzina i przed każdym wejściem decyduje czy gra dalej, nie wiedząc, co można wygrać. Każde wejście bowiem to kolejna wygrana. Może być nią kuchenka mikrofalowa, dobra książka kucharska, ale i samochód. Dobra odpowiedź to nagroda na koncie. Zła oznacza utratę wszystkich wygranych.

- A drugi program, ten o który toczyłeś bój z TVP S.A.?

To godzinne widowisko w niedzielę po wieczornym filmie. Będzie nosić nazwę "Ibisz show". Do jednego z krakowskich teatrów będę zapraszał trzech, czterech gości, osoby powszechnie znane, na które czekać będą różne zadania. Nie zabraknie artystycznych występów. Program nagrywamy w niedzielę o godz. 17 i tego samego dnia, po 21 pojawia się na antenie.

- Twoje zadania jako doradcy prezesa do spraw programowych nie ograniczają się jednak tylko do robienia własnych programów?

Jasne. Odpowiadam za cały repertuar. Już wprowadziliśmy nowe pozycje, prowadzony na żywca codzienny program "Twój problem, nasza głowa", emitowany o godz. 14 i przeznaczony dla dzieciaków, które przychodzą ze szkoły do pustego domu. Mogą do nas zadzwonić, pogadać, a nawet wpaść do studia. Drugi program to muzyczny show "Szukamy nazwy". Naprawdę jednak największym wyzwaniem, które ustawi stację w oczach widzów, będzie serwis informacyjny. Ruszy wkrótce. Właśnie szukam prezenterów.

- Ilu?

Do wiadomości dwóch par. Kobieta minimum czterdziestka, mężczyzna pięćdziesiąt, albo i więcej. Trzymam też etaty dla młodych, fajnych dziewczyn i chłopaków, którzy poprowadzą pogodę i sport.

- Wracając do mieszkania w Krakowie. Duże jest to nowe twoje lokum?

Wynajęliśmy dom z kilkoma sypialniami. Wyliczyliśmy, że jest to tańsze niż rezydowanie w hotelu. W tym domu nie mieszkam oczywiście sam. Moim sąsiadem jest prezes zarządu, Adam Górczyński, a także pracownicy Telewizji Wisła.

- Czy zmiana miejsca pociągnęła za sobą i zmianę samochodu?

Nie. Wciąż jeżdżę tą samą Toyotą Camry. Tylko drogę między Krakowem a Warszawą pokonuję pociągiem. Zwykle w towarzystwie narzeczonej.

- Można wiedzieć, kto jest tą szczęśliwą osobą?

To moja tajemnica. Wystarczająco dużo szumu jest wokół mojej osoby.

- Powiedz więc tylko, czy ona nie buntuje się, że wracasz do domu po północy?

Już się przyzwyczaiła. Na początku nie mogła zrozumieć, że można tyle pracować. Myślała, że coś złego dzieje się między nami. Teraz spokojnie czeka, aż wreszcie zrobimy użytek z nart, które wywiozłem już do Krakowa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:04, 09 Lis 2009    Temat postu:

05.02.1997 r.

BALOWANIE Z GAREM


Małgorzata Potocka z nowym towarzyszem, Krzysztof Ibisz z narzeczoną Zosią, Adam Hanuszkiewicz w asyście żony i wiele innych znakomitości spotkało się na karnawałowym balu w hotelu Marriott. Nic dziwnego, wodzirejem był Mariusz Szczygieł, a do tańca przyśpiewywała Anita Lipnicka.

Na scenie prócz Lipnickiej znaleźli się także: Barbara Labuda, Witold Zatoński i Krzysztof Ibisz. Tę trójkę firma Zepter po raz pierwszy obdarowała statuetkami: Najlepsi w misji zdrowia. Barbara Labuda otrzymała ją za działania, dzięki którym spadła liczba wypadków drogowych, w których ginęły dzieci. Profesor Zbigniew Zatoński za promowanie zdrowego trybu życia bez papierosa, a popularny prezenter telewizyjny Krzysztof Ibisz za aktywny udział w akcjach prozdrowotnych.

Jak na bal gwiazd przystało, nie zabrakło i loterii fantowej. Rolę Kopciuszka ciągnącego losy powierzono Miss Polonia Agnieszce Zielińskiej. A uzyskane z loterii 15 tys. nowych złotych przekazano fundacji Jolanty Kwaśniewskiej na rzecz dzieci z domu dziecka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:05, 09 Lis 2009    Temat postu:

15.02.1997 r.

WZDYCHANIE DO EKRANU


Na czyj widok biją szybciej nasze serca? Kto z idoli dużego i małego ekranu podoba nam się najbardziej? Krzysztof Ibisz? Bogusław Linda? Mel Gibson? A wśród pań: Katarzyna Skrzynecka? A może Claudia Schiffer? Czy Joanna Trzepiecińska? Otóż nie! Paniom najbardziej podoba się Stanisław Mikulski, a panom Brigitte Bardot! A z Polek Edyta Wojtczak. Wyniki badań przeprowadzonych przez firmę SMG/KRC, na zlecenie miesięcznika "Elle", okazały się zaskakujące.

Nasz człowiek z Abwehry

Hans Kloss wyprzedził Toma Cruise'a i Roberta Redforda. A dopiero czwarte miejsce zajął drugi z Polaków, Karol Strasburger. W pierwszej dziesiątce są także: Seweryn Krajewski (6 miejsce), Krzysztof Krawczyk (7), potem kolejno: Roger Moore, Jerzy Połomski i John Travolta. Brigitte Bardot znalazła się przed Pamelą Anderson i Marilyn Monroe. Po Edycie Wojtczak plasuje się Krystyna Loska. Obie panie wyprzedziły Annę Dymną i Katarzynę Figurę. A stuprocentowo pewni wydawałoby się faworyci? Bogusław Linda zajął 20 miejsce wśród panów, a Krzysztof Ibisz i Mel Gibson nie zmieścili się nawet w pierwszej trzydziestce. Podobnie jak Katarzyna Skrzynecka, Joanna Trzepiecińska czy Claudia Schiffer.

Zdalne miłości

Na 1000 przebadanych osób prawie 24 procent przyznało się, że durzyło się w aktorach, prezenterach czy piosenkarzach. Co czwarty Polak kochał się więc w kimś nie znanym mu osobiście. I na dobrą sprawę nieosiągalnym. Osoby, które się do tej słabości przyznały, nie różnią się zbytnio ani wiekiem, ani stanem cywilnym. A odpytano osoby między 15 a 75 rokiem życia z terenu całej Polski. Mężczyźni okazali się twardsi. Bo im takie zdalne miłości zdarzają się prawie dwa razy rzadziej niż paniom. Krąży opinia, że do ekranowych idoli wzdychają najczęściej gospodynie domowe. To nieprawda! Takie zauroczenia zdarzają się częściej osobom z wyższym wykształceniem (ok. 33 proc.) i dobrze zarabiającym. Następny mitem jest, że kochanie się w idolach to specjalność mieszkańców wsi i małych miast. Taka przypadłość trafia częściej mieszkańców dużych miast (27,3 proc.). Nasze gusta są dość rozstrzelone, bo na liście znanych postaci z kina, estrady czy telewizji, w których podkochiwaliśmy się, znalazło się aż 113 nazwisk. Ciekawe, w kim będą się kochać nowe pokolenia?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:56, 09 Lis 2009    Temat postu:

08.03.1997 r.

EDYTA W WIŚLE


Telewizja Wisła kupuje kolejną gwiazdę publicznej telewizji. Swój program rodzinny będzie miała Edyta Wojtczak, zapowiedział wczoraj prezes Wisły, Adam Górczyński. W Wiśle znajdują się także: show rodziny Steczkowskich i program kulinarny "Gotuj z Kuroniem", prowadzony przez syna Jacka Kuronia - Macieja. Krzysztof Ibisz wystartuje z programem "Aniołki Ibisza". TV Wisła otrzymała zgodę na zamontowanie nowych nadajników we Wrocławiu, Kielcach, Przemyślu i Kędzierzynie-Koźlu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:58, 09 Lis 2009    Temat postu:

07.03.1997 r.

REKINY TV!


[link widoczny dla zalogowanych]

Telewizjom w Polsce jest coraz ciaśniej. W drugiej połowie roku sieć zagęści się jeszcze bardziej. Walka o widza i reklamy nabierze rumieńców. Chociaż jesteśmy w tym pojedynku tylko obserwatorami, to zyskamy najwięcej. Kto może przegrać?

Najwięcej do stracenia ma telewizja publiczna. I powoli, choć stale traci. Oglądamy ją coraz rzadziej, zdradzając chętnie z Polsatem i RTL 7.

Gdy 6 lat temu zaczęło się oplatanie Polski siecią kablówek, dostaliśmy to, o czym przez lata mogliśmy tylko marzyć: otwarte telewizyjne okienko na świat. Żadnych ograniczeń w filmach i mnóstwo rozrywki. A w piątkowe i sobotnie wieczory zakazany owoc - niemieckie ramówki erotyczne. Szczyt szczęścia - kilkanaście programów zamiast dwóch. Nie przeszkadzała nam nawet nieznajomość języków.

Szybko pojawiły się nowe stacje. Miały przewagę nad ofertą z satelily, bo były swoje i po polsku. Stąd wielka swego czasu popularność Polonii 1 z przebojowym serialem "Maria", pirackiego Top Canal, wreszcie Polsatu, który nie tylko utrzymał się na rynku, ale wciąż pnie się w górę. To właśnie Polsat jest najtrudniejszym przeciwnikiem telewizji publicznej.

TVP poczuła się zagrożona odpływem pieniędzy z reklam. A z tego źródła czerpie ponad 50 proc. dochodów.

Jednak ani za prezesury Wiesława Walendziaka, ani przy obecnym szefie, Ryszardzie Miazku, nie zrodził się skuteczny pomysł utrzymania dotychczasowych widzów przy telewizji publicznej. Kolejni prezesi nie mają głowy do gruntownych reform, bo skupieni są na politycznych i personalnych rozgrywkach. Jak wykazały najnowsze badania, odbija się to nawet na silnej Jedynce.

Sensacją ostatnich miesięcy jest RTL 7, program nadawany w języku polskim z satelity za pośrednictwem sieci kablowych. Już teraz wywalczył sobie 6-procentową widownię, choć startował 7 grudnia ubiegłego roku. Większa widownia oznacza więcej reklam i większe zyski, a w konsekwencji lepszy program. To wróży sukces.

Jedno jest pewne już dziś, na początku XXI wieku, pozostaną tylko najlepsi i najbogatsi. Pozostali ulotnią się w eterze.

Telewizja gwiazdą stoi. Ta prosta prawda sprawia, że w najbliższych miesiącach czekać nas będzie nowy etap gwiezdnych wojen. Nie przypadkiem na korytarzach centrali TVP przy Woronicza najczęściej zadawane jest pytanie: Masz już ofertę od konkurencji?

Niedawna przeprowadzka Krzysztofa Ibisza z publicznej Jedynki do TV Wisła była zwiastunem zjawiska, które może objąć wszystkie telewizyjne osobowości. Wszak nie jest ich wiele.

Na giełdzie krążą kolejne nazwiska. Popularne prezenterki: Grażyna Torbicka i Paulina Smaszcz, autorka programu "Męski striptiz" Małgorzata Domagalik czy Alicja Resich-Modlińska należą ponoć do pierwszej grupy osób, na które zarzucono sieci. Żadna z nich oficjalnie tego nie potwierdza.

Mówi się także o zakusach na popularnych dziennikarzy prowadzących "Teleexpress" (jak Maciej Orłoś) czy nawet Wiadomości TV. Władze telewizji publicznej nie tracą jednak dobrego samopoczucia. Jak powiedział niedawno prezes Ryszard Miazek, instytucja, która zatrudnia ponad 6500 osób nie musi obawiać się odpływu kadr. Do konkurencji, według telewizyjnych szacunków, może uciec w tym roku nie więcej niż 90-100 osób. Sama TVP planowała tymczasem, by w 1997 roku ograniczyć zatrudnienie o co najmniej 120 ludzi. Rzecz w tym, że nie chodzi o te same sto osób, bo odchodzą tylko gwiazdy.
Pieniądze, pieniądze, pieniądze

Wypowiedzi szefów telewizji publicznej nie zmieniają faktu, że liczba gwiazd pracujących dotąd w TVP może znacznie się zmniejszyć. Głównym powodem dezercji są podobno pieniądze i sposób traktowania telewizyjnych idoli. Krzysztof Ibisz skarżył się przed swoim odejściem, że zarabiał w Jedynce zaledwie 1000-1500 złotych miesięcznie i żeby żyć na odpowiednim poziomie musiał dwa, trzy razy w miesiącu brać na boku dobrze płatne chałtury. Były to najczęściej umowy na konferansjerkę w programach estradowych, średnio po 3000 złotych za wieczór.

W TV Wisła, jeśli wierzyć Mariuszowi Walterowi, który kupił Ibisza, telewizyjny idol za samą obecność dostawać ma tyle, żeby nie musiał zarabiać po kątach. Dokładna kwota kontraktu okryta jest tajemnicą. Ale jeśli dodać wcześniejsze chałtury pana Krzysztofa i jego marne zarobki w TVP, wychodzi - jak by nie liczyć - około 10 tysięcy nowych, czyli 100 milionów złotych.

Walter nie myśli ograniczyć swego polowania do telewizji publicznej. Już raz złożył ofertę Krzysztofowi Skowrońskiemu z Radia ZET. Została odrzucona. Ale Waltera, jak przyznał zainteresowany, to nie zraziło. Propozycję powtórzy - Skowrońskiego uważa za potencjalną gwiazdę telewizyjną.

Szef TVN ocenił, że nie ma czasu na hodowanie gwiazd. Musi je kupować, bo za późno wchodzi na rynek. Taką szansę miał i ją wykorzystał ogólnopolski Polsat Zygmunta Solorza. Poza nieżyjącym już dziś Andrzejem Wojciechowskim pracowali w Polsacie przede wszystkim ludzie młodzi i bardzo młodzi. Zarabiali także niewiele. Prowadzący programy informacyjne zarabiali misięcznie nie więcej niż 15-20 milionów w czasie, gdy ich koledzy z TAI zarabiali (za znacznie gorszą pracę) nawet po 100-120 milionów starych złotych.

Także dzisiaj Polsat ściąga do siebie ludzi nie tyle grubą gotówką, co możliwościami realizacji programów, na które w przeludnionej dziennikarzami telewizji publicznej nie ma miejsca. Zaspokaja ich ambicje zawodowe. Niedawno Mariusz Szczygieł, prowadzący program "Na każdy temat", wyznał w niewielkim gronie, że dostał propozycję udziału w imprezie regionalnej za 5000 nowych złotych. I odmówił. Jej organizatorzy znający dobrze finansowe stosunki w Polsacie, byli tym mocno zdziwieni.

Wszyscy chcą mieć nazwiska

Każda szanująca się stacja TV w Polsce walczy - i to bez względu na wielkość własnej "stajni" - o nazwiska. Specjalistów z różnych dziedzin. Najmniej kłopotów ma z tym, oczywiście, telewizja publiczna, gdzie aż roi się od znanych i uznanych postaci.

Polsat też ściąga znane twarze. Mariusz Szczygieł, co prawda, wyrósł na gwiazdę dopiero na telewizyjnej antenie, ale już np. Marek Markiewicz i Jarosław Kurski własnymi nazwiskami wymościli drogę do popularności prowadzonym przez siebie audycjom. Mocnym punktem polsatowskiej anteny jest aktorka Dorota Kamińska, prowadząca programy filmowe.

Walkę o widza przy pomocy twarzy prowadzi też RTL 7. W rozkładzie jazdy tej stacji swoje autorskie audycje mają: modelka Agnieszka Maciąg, wicemiss Polonia'96 Anna Fizek, znani piosenkarze Anita Lipnicka i Robert Janowski. Program "Ulubione kawałki" ma legenda polskiego dziennikarstwa muzycznego, Marek Niedźwiecki. Swoje złośliwie antykomunistyczne komentarze w RTL 7 wygłasza Jacek Fedorowicz, a prezenterem 7-minutowych wiadomości jest od czasu do czasu Wojciech Reszczyński.

TV Wisła ściągnęła z publicznej Dwójki i Radia Zet Michała Gulewicza. Trwają, rozmowy z dziennikarzami Radia RMF i nieobecnego już w Jedynce Pulsu dnia, Marcinem Wroną i Bogdanem Rymanowskim.

Najmniej wiadomo o planach stacji, które odebrały koncesje dopiero w lutym tego roku i zaczną nadawanie swoich programów najwcześniej jesienią. Z tego co mówi Mariusz Walter, szef TVN, która dostała koncesję na północny obszar naszego kraju (oraz Warszawę i Łódź), wynika, że będzie z nim pracować żona, Bożena Walter (pożegnała się już z telewizją publiczną) oraz Małgorzata Domagalik.

Aktorka Adrianna Biedrzyńska i znany reżyser, Juliusz Machulski związali się z kolei z Naszą Telewizją, która skoncentruje się na nadawaniu programu w centralnej Polsce i części województw pólnocno-wschodnich.

Widzowie z innych części kraju nie powinni martwić się, że nie zobaczą Krzysztofa Ibisza czy Adrianny Biedrzyńskiej na swoim ekranie. Trzy regionalne pasma najprawdopodobniej będą nadawały wspólny program na całą Polskę w godzinach 18.00-22.00. Tylko wtedy będą bowiem w stanie zainteresować swoją ofertą największych (i najbardziej szczodrych) reklamodawców. Tylko wtedy więc zarobią wystarczająco dużo pieniędzy, by płacić ściąganym dla naszej przyjemności gwiazdom odpowiednie gaże i honoraria.

Krzysztof Ibisz (doradca prezesa Telewizji Wisła do spraw programowych)

[link widoczny dla zalogowanych]

- "Wszystko albo nic" to show rodzinny. Biorą w nim udział duże, wielopokoleniowe rodziny. Uczestnicy konkursu muszą rozwiązywać zadania sprawnościowe, np. zaśpiewać hejnał, albo wykazać się wiedzą na temat swoich bliskich. I nigdy nie wiedzą o co grają. Po przejściu do następnego etapu muszą się zdecydować - grać dalej czy nie. W przypadku rezygnacji biorą to, co dotychczas wygrali. Jeśli natomiast przystąpią do dalszej walki, to w razie przegranej tracą wszystko. W całej grze jest 6 etapów, a suma nagród wynosi około 30 tys. zł. Program od kwietnia będzie szedł co tydzień. Moje kolejne plany to "Ibisz show", czyli duży program rozrywkowy połączony z reportażem. Sądzę, że to genialny pomysł, ale nic więcej nie powiem. Nie chcę, żeby uprzedziła mnie konkurencja. Pierwszy odcinek ukaże się pod koniec kwietnia.

TV WISŁA

Sieć nadaje na razie przede wszystkim filmy oraz programy sportowe. Wśród tych pierwszych popularne są seriale, m.in. "Time Tracks" i "Mission Impossible". Zapowiadane takie przeboje kina jak "Robocop", "Frantic", "Park Gorkiego" czy powtórka serialu "Shogun" z Richardem Chamberlainem w roli głównej.

Swój show od tygodnia ma Krzysztof Ibisz.

Wisła ma wyłączność na transmisję rozgrywek hokejowej ligi NHL w sezonie 1997.

Dla zwolenników gry w Lotto proponuje specjalną dogrywkę. Ci, którzy nie wygrają nic w losowaniu pokazywanym przez Polsat, mają drugie - na antenie telewizji z Krakowa.

W przyszłości stacja zamierza rozwijać programy dziecięce i młodzieżowe, takie jak Mała Antena czy Beeper.

Sztandarowym programom informacyjnym Wisły będą Informacje. Na razie jest to program o sprawach regionalnych, ale w przyszłości ma mieć formułę ogólnopolską.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:07, 09 Lis 2009    Temat postu:

03.04.1997 r.

WSZYSTKO DLA IBISZA


Ma 32 lata, nienagannie skrojone garnitury i urok, którym podbija Kraków. W kawiarniach nie musi brać w szatni numerka. W studiu każde jego pojawienie się witane jest brawami.

Krzysztof Ibisz rozpoczął wreszcie prowadzenie własnego show. Od 15 marca Telewizja Wisła, co sobotę, emituje sześć 10-minutowych odcinków programu "Wszystko albo nic". Stawka jest wysoka. Zwycięzca inkasuje nagrody wartości 25 tys. złotych, czyli 250 mln starych złotych.

U cioci na imieninach

Do studia cisną się ludzie. Przeszło 200 osób widowni. - Strasznie ciężko się tu dostać. Wszyscy wkoło mówią o tym programie. O Ibiszu opowiada się przy stole na imieninach - przyznaje jedna z pań. - Widziałem program tylko raz - dodaje towarzyszący kobiecie, szpakowaty pan. Nie sposób wysiedzieć kilka godzin przed telewizorem czekając na kolejne, krótkie wejścia. Gdyby "Wszystko albo nic" szło jako całość, to może mielibyśmy drugi "Czar par". Większość widzów narzeka na poszatkowanie programu na 10-minutowe kawałki. Także sam Ibisz ma ochotę prowadzić jeden, godzinny show.

Policjant na rowerku

Do zawodów przystępuje jedna rodzina. Za poprawne rozwiązanie zadania otrzymuje nagrodę wartości 1,5 tys. złotych. Równocześnie podejmuje decyzję, czy zabiera wygraną i kończy grę, czy gra dalej, ryzykując w razie niepowodzenia utratę wszystkich nagród.

Dojście do finału oznacza zebranie wygranych wartości 250 mln starych złotych. Jeśli rodzina odpada, pulę jej zwycięstw przejmuje następny rodzinny klan. W programie biorą bowiem udział tylko rodziny wielopokoleniowe. Minimum trzy pokolenia. Dziennie do telewizji przychodzi ok. dziesięciu zgłoszeń. Najpierw zgłaszają swój udział listownie, potem zapraszani są do Krakowa na eliminacje. - Wybieramy tych, którzy gotowi są do zabawy - mówi Ibisz. Ostatnio mieliśmy policjanta z komendy ruchu drogowego, który na dziecięcym rowerku bezbłędnie przejechał tor przeszkód. Widownia szalała z radości. Już dziś zapas rodzin wystarczy na kilka tygodni.

Kolejka na dynamo

Emocje w czasie nagrania są wielkie. Zdarzyło się, że sześcioletni syn lepiej strzelał bramki niż ojciec, a babcia z wrażenia zapomniała koloru swoich oczu.

Zadania są różne. Raz jest to podbijanie piłeczki pingpongowej przez dwie minuty, innym razem ważenie na oko mąki, cukru, makaronu, orzechów. Czasami trzeba uruchomić dziecięcą kolejkę elektryczną za pomocą rowerowego dynama, albo odpowiedzieć, które z państw w XVI wieku nosiło miano kraju, w którym nigdy nie zachodzi słońce.

Część pytań nadsyłają sami telewidzowie, część przygotowują eksperci. Większość konkursów to pomysły samego Ibisza. Przez rok trzeba wymyślić ich prawie pół tysiąca.

Knajpki po godzinach

- To straszny pracoholik - określa Ibisza jego asystentka. W studiu jest do 23.00, a już następnego dnia o 10.00 rano każe nam stawić się na montaż. Pracuje w soboty i niedziele. Nie wiadomo, kiedy śpi.

- Mam energii zdecydowanie więcej niż wynosi średnia krajowa - komentuje Ibisz. Kocham to, co robię. Bycie showmanem mam we krwi. I cieszę się, że nie muszę już jako prezenter uśmiechać się słodko i mówić: Dobry wieczór państwu, zapraszam na film.

Chwilę dla siebie

Krzysztof Ibisz znajduje dopiero późno w nocy, sięga wówczas z kolegami po szklaneczkę whisky. Raz w tygodniu z rysownikiem Andrzejem Mleczko zwiedza krakowskie knajpki. Próbuje oswoić Kraków.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:09, 09 Lis 2009    Temat postu:

15.04.1997 r.

ŻAL PAR


Nagrody wygrane w telewizyjnym teleturnieju "Czar Par" nie przyniosły im szczęścia. Już rok trwa spór o ich podział między małżeństwami Maronów i Kornalewiczów.

Głośny konflikt finalistów ubiegłorocznego "Czaru Par" kończy się po cichu. Państwo Maronowie z Krakowskiego wycofali z sądu sprawę przeciwko małżeństwu Kornalewiczów z Zielonogórskiego. Maronowie żądali od nich równowartości połowy otrzymanych nagród - prawie miliarda starych złotych plus odsetki. Sprawę wycofali, ale wcale nie pogodzili się z Kornalewiczami.

O sprawie pisaliśmy dokładnie rok temu. 27 stycznia cała Polska oglądała finał teleturnieju. - Od początku tego programu jesteśmy przyjaciółmi. Chcielibyśmy powiedzieć, że obojętnie, jak się to rozstrzygnie, to nagrodami podzielimy się - taką deklarację wygłosili finaliści przed ostateczną rozgrywką. Wygrali Kornalewiczowie, ale na najwyższym podium stanęła cała czwórka. We czwórkę odjechali srebrnym Seatem Toledo spod gmachu telewizji. Na kilka miesięcy Kornalewiczowie i Maronowie stali się symbolem bezinteresownej przyjaźni.

Czar prysł

W kwietniu ub. roku do wiadomości publicznej przedostało się to, co ukrywane było od prawie miesiąca: nie będzie żadnego podziału nagród, a Maronowie pozywają Kornalewiczów do sądu. - My bardzo długo nie chcieliśmy informować ludzi o tym, co się stało. Było nam głupio i wstyd, ale do naszego domu bez przerwy dzwonili dziennikarze. Ludzie chcieli dalszego ciągu tej pięknej historii - mówi Dariusz Marona. Zdaniem krakowskiego małżeństwa, Kornalewiczowie po finale unikali spotkań. 13 lutego w Zielonej Górze doszło do pierwszej konfrontacji. Wtedy gospodarze zaproponowali, żeby Maronowie zabrali samochód i meble, oni zaś zatrzymają pieniądze za mieszkanie. Krakowianie namyślali się przez miesiąc. Wreszcie zdecydowani przyjąć propozycję pojechali ponownie do Zielonej Góry. - Pociągiem, bo przecież mieliśmy wracać samochodem - mówi Renata Maronowa. Tymczasem Kornalewiczowie znów zmienili zdanie, powiedzieli, że dadzą meble i coś jeszcze. Już wtedy obydwu rodzinom towarzyszyli adwokaci. Rozmowy zerwano, a prawnik Maronów zaczął pisać pozew do sądu.

Nikt nas nie słuchał

Maronowie od początku zachowywali się agresywnie, żądali coraz więcej. Padały różne kwoty. - Ja nie chcę mówić, bo i tak nie wierzę, że pan to napisze - mówi zmęczonym głosem Zbigniew Kornalewicz, który niechętnie godzi się na rozmowę. Dziennikarze zawsze trzymali stronę Maronów, a nas nikt nie słuchał - twierdzi. Mniej więcej to samo Kornalewicz i jego żona mówili przed rokiem. Zapowiadali wydanie specjalnego oświadczenia, które rzuci nowe światło na ten konflikt. Do dzisiaj tego oświadczenia nie wydali. Adwokat Maronów oskarżył Kornalewiczów o zerwanie zawartej publicznie umowy. Kodeks cywilny nie wymaga, by podobne umowy zawierane były na piśmie. Wystarczyło, by obie pary przy świadkach stwierdziły, że nagrody sprzedadzą, a pieniądze podzielą.

Sprzedali wszystko

Żeby rozprawa odbyła się, krakowskie małżeństwo musiało do kasy sądu wpłacić 6 tys. 470 zł. tzw. wpisowego. - To wszystko zaczęło nas dużo kosztować. Przejazdy, adwokaci. Zaczęliśmy się bać wydatków i tego, że sprawa będzie nas coraz bardziej pochłaniać - mówi Dariusz Marona. Dowiedzieliśmy się, że samochód i dom Kornalewiczów zostały sprzedane. Wiemy, że to była fikcyjna sprzedaż, znajomym. Maronowie twierdzą, iż do sprzedaży doszło w momencie, gdy ich adwokat zażądał zabezpieczenia majątku Kornalewiczów do chwili zakończenia sprawy. W momencie gdy to zostało sprzedane, nasza wygrana byłaby tylko na papierze - tłumaczy Dariusz Marona. To zdecydowało, że wycofaliśmy pozew. Baliśmy się dalszych kosztów. Zbigniew Kornalewicz pytany o sprzedaż domu i samochodu oburza się: To jest nasza prywatna sprawa. Nasza własność. Mogliśmy z nią zrobić co chcemy - oświadcza.

Taśmy prawdy

Podczas finału obie pary otrzymały dodatkowe nagrody pieniężne. Maronowie 90, a Kornalewiczowie 40 mln st. zł. - Wieczorem w hotelu Gromada daliśmy Mirce i Zbyszkowi 25 mln w gotówce. Żeby było równo - twierdzi Renata Maronowa. Do dzisiaj nie zwrócili nam tych pieniędzy.

Kiedy Maronowie zaczęli podejrzewać, że ich rywale nie wywiążą się z umowy, zaczęli nagrywać na magnetofon telefoniczne rozmowy z Zieloną Górą. - Mamy 3 godzinne kasety. Proszę posłuchać jednej z ostatnich - mówią.

Nagranie nie jest najlepszej jakości, jednak nerwowy dialog słychać wyraźnie. - To jak? Bierzecie wszystko? - słychać głos pani Renaty. - No, na to wychodzi. Możecie robić co chcecie - odpowiada Zbigniew Kornalewicz. - Jak teraz zrobimy z tymi 25 milionami cośmy wam dali? - pyta po chwili milczenia kobieta. - Na pewno was nie okradniemy. Prześlemy przekazem. Traktujcie to jako pożyczkę - odpowiada głos z drugiej strony słuchawki.

Dzisiaj Zbigniew Kornalewicz nie chce mówić o tych pieniądzach. - Tego nie będę komentował. Nigdy nie byłem złodziejem. Ja też mogłem robić różne nagrania, ale uważałem, że to nie byłoby w porządku. Żadnych komentarzy - powtarza. Może pan pisać co chce.

Przecież wygrali

Oba małżeństwa mieszkają pod dawnymi adresami. Kornalewiczowie w Łężycy koło Zielonej Góry, w skromnym domu na końcu wsi. On pracuje w policji, ona jest nauczycielką. Przez długi czas chodzili smutni. Ludzie wytykali ich palcami, mówili, że to wstyd opowiada jedna z sąsiadek. Teraz jest chyba więcej takich, co ich chwalą, no bo przecież wygrali. Maronowie mieszkają w domku w Zabierzowie pod Krakowem. Sąsiedzi i znajomi ciągle pytają, co z nagrodami. - Zapominamy o tym. To już dawno przestały być dla nas konkretne pieniądze, nie można ciągle tym żyć - mówi Dariusz Marona. Przez ostatni rok trochę posiwiał. Pewien czas był bez pracy. Teraz jest przedstawicielem firmy ubezpieczeniowej. Jego żona, protetyk w gabinecie dentystycznym, jest weselsza. Ze śmiechem przegląda wycinki gazet z artykułami o konflikcie.

Pytani, czy wystąpiliby w nowym teleturnieju Krzysztofa Ibisza zaprzeczają. - To miał być pierwszy i ostatni raz - mówią.

Niech to wisi nad nimi

- Odczułem ulgę - mówi Zbigniew Kornalewicz, pytany jak przyjął wiadomość o wycofaniu sprawy z sądu. - Te pieniądze nie przyniosą im szczęścia - twierdzi Dariusz Marona. - Zresztą niech się nie cieszą. Przez 10 lat ta sprawa nie ulegnie przedawnieniu. Możemy do niej wrócić - mówi jego żona. Niech o tym wiedzą. Niech ten miecz wisi nad nimi.

Pieniądze pokonały przyjaźń

"Czar Par" to rodzinny teleturniej emitowany w latach 1993-96 w Telewizji Polskiej. Autorką programu była Bożena Walter, a prowadzącym Krzysztof Ibisz, którego Czar wyprowadził na szczyty popularności. Konkurs polegał na trwającej przez cały rok rywalizacji kilkudziesięciu rodzin wybranych spośród tysięcy kandydatów. Do finału dochodziły dwie pary. Zwycięzcy otrzymywali bardzo cenne nagrody. W trzeciej edycji teleturnieju zdobywcy pierwszego miejsca mieli dostać m.in. mieszkanie warte 1,5 mld st. złotych, Seata Toledo, który kosztował wówczas 400 mln oraz komplet mebli, również za 400 mln st. zł. Do finału doszły dwie rodziny: Mirosława i Zbigniew Kornalewiczowie z Zielonogórskiego oraz Renata i Dariusz Maronowie z Krakowskiego. Po ostatniej konkurencji szanse obydwu małżeństw wyrównały się każda z par uzyskała 112 punktów. W tej sytuacji zarządzono dogrywkę, którą miała być "Wielka gra". Tymczasem przed dogrywką finaliści ogłosili, że bez względu na wynik po finale podzielą się równo nagrodami. Mówili o przyjaźni, która połączyła ich przez rok wspólnych wyjazdów do Warszawy na kolejne etapy. Przyjaźni ważniejszej niż pieniądze. "Wielką grę" wygrali Kornalewiczowie, a deklarację powtórzyli jeszcze po zwycięstwie. - Zwycięzcami jesteśmy oficjalnie, ale uważamy, że na podium stanęliśmy ex aequo z Renatą i Darkiem. Nagrody sprzedamy, a pieniędzmi się podzielimy - mówiła po finale Mirosława Kornalewiczowa w wywiadzie dla "Gazety Lubuskiej". Po tych deklaracjach firma Exbud, która ufundowała mieszkanie, poszła zwycięzcom na rękę i wypłaciła pieniądze będące równowartością lokalu.

Ibisz nie komentuje

Krzysztof Ibisz, który teraz w telewizji Wisła prowadzi rodzinny teleturniej "Wszystko albo nic", nie daje się namówić na skomentowanie sporu swoich dawnych bohaterów. Początkowo jego asystentka prosi, by w ogóle nie kojarzyć go z tą sprawą. - Mój szef pracuje teraz dla telewizji Wisła i nie chce być wiązany z telewizją publiczną - mówi. Gdy proszę o bardziej osobistą wypowiedź, Ibisz, również przez asystentkę, przekazuje jedno zdanie: Nic nie wiem o tej sprawie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:40, 09 Lis 2009    Temat postu:

09.05.1997 r.

KUPUJ Z GŁOWĄ


Rozmowa z Pawłem Zdychem Projektantem Roku '96

(...)

- I jak pan sądzi, Polacy posiedli tę umiejętność?

Zacznijmy od prezydenta. W całości jest ubrany bardzo dobrze. Ma odpowiednio zestawione koszule z krawatami. Pasują mu niebieskości i opalona cera. Powinien jednak bardziej uważać na figurę. Pierwsza dama? Ma znakomitą sylwetkę, co daje duże możliwości. Powinna ją podkreślać ubiorami o spokojniejszej linii i kolorystyce. Idealny jest dla niej styl Jackie Kennedy: prosty, lapidarny, bez dekoracji. Albo styl wyciszonej paryżanki, bez tanich dekoracyjnych chwytów. Tymczasem bywa przerysowana, przekoloryzowana, przeozdobiona. To pretensjonalne.

- A nasze gwiazdy telewizji?

Z prezenterkami bywa różnie. Choć projektantki kompletują im po kilka zestawów do wyboru, czasami widać, że, niestety, pozostają przy swoim zdaniu. Mężczyźni ubierają się lepiej. Generalnie bez zarzutu, choć mogliby wykazać od czasu do czasu odrobinę szaleństwa. Na przykład Mariusz Szczygieł. Ma świetną figurę. Mógłby błysnąć polotem, zamiast postarzać się dwurzędową marynarką. Podobnie Krzysztof Ibisz. Jest bardzo układny, akuratny, nigdy nie wychodzi poza ramy. Tomasz Lis w Ameryce stracił charakter, jest bez stylu. Będąc w Polsce, wyglądał ciekawiej. Czyli w telewizji jest zbyt zachowawczo, choć nie najgorzej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SERDUSZKO
ADMINISTRATOR FORUM


Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:02, 09 Lis 2009    Temat postu:

02.07.1997 r.

IBISZ WRACA DO WARSZAWY!


Krzysztof Ibisz już przymierza się do powrotu z Krakowa do Warszawy. Nastąpi to nie wcześniej niż po wakacjach, które popularny prezenter zamierza spędzić nad Bałtykiem. Krzysztof Ibisz nie zmienia telewizji. Nadal pracować będzie w TV Wisła, gdzie piastuje funkcje doradcy prezesa do spraw programowych i prowadzi własny teleturniej rodzinny "Wszystko albo nic". Studia odpowiednie do nagrań tego programu są zarówno w Krakowie, jak i Warszawie. Poza tym mam jeszcze kilka różnych pomysłów. Skończy się więc pewnie na tym, że jedną nogą będę w Krakowie, drugą w Warszawie zdradził nam Krzysztof Ibisz. Póki co łapie wiatr w żagle i surfuje po Bałtyku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nieoficjalne forum o Krzysztofie Ibiszu Strona Główna -> ARTYKUŁY Z PRASY Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 1 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin